Czytajcie notkę pod rozdziałem!
Obudziło mnie
coś dziwnego. Nie były to promienie słońca lub nastawiony budzik, tylko coś
innego. Rozejrzałam się po sypialni, a po mojej prawej stronie leżał
uśmiechnięty Justin, wpatrujący się we mnie. To zdecydowanie jego wzrok mnie
obudził, bo słyszałam kiedyś, że jak się na kogoś patrzy, to można tę osobę
obudzić.
Odwróciłam
się w jego stronę tak, że leżeliśmy twarzami naprzeciwko siebie.
- Długo się
pan tak na mnie patrzy? - spytałam, a mężczyzna objął mnie w pasie i przysunął
moje ciało do jego ciała.
- Od jakichś
dwóch godzin. Nie jestem "pan", tylko Justin. - powiedział, a ja
przewróciłam oczami na jego ostatnie słowa, wzdychając. Wsunęłam nogę pomiędzy
jego nogi tak, że nasze nagie ciała były teraz idealnie złączone.
- Zmarnowałeś
tyle czasu. - westchnęłam.
- To nie jest
marnowanie czasu. Mógłbym na Ciebie patrzeć cały dzień i całą noc, i nie
znudziłoby mi się to. Wiesz co?
- Strata
czasu, naprawdę. Hm?
- Jesteś taka
piękna. - szepnął swoim zachrypniętym głosem, a na moich policzkach pojawiły
się rumieńce. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, żeby tego nie zauważył.
- A Ty jesteś
taki przystojny. - zaśmiałam się, przejeżdżając opuszkami palców po jego
ramieniu.
- Wiem. -
uśmiechnął się szeroko, a ja wywróciłam teatralnie oczami, odwzajemniając
uśmiech.
Jakąś godzinę
leżeliśmy, rozmawiając i śmiejąc się. To był Justin, którego zdecydowanie
lubiłam najbardziej. Taki nie martwiący się niczym, wesoły i kochany.
Wstałam z
łóżka, opatulając się kołdrą, ale tym samym ściągnęłam ją z Justina, a moim
oczom ukazało się całkowicie nagie ciało pana idealnego.
- Boże, Cass.
- mruknął zirytowany i pociągnął za kołdrę, a ona zleciała ze mnie i wylądowała
na mężczyźnie.
- Boże, Jus.
- odpowiedziałam takim samym tonem, a moje policzki oblał rumieniec. Nie wstydziłam
się swojego ciała, ale to było zupełnie coś innego, gdy widziało się siebie
nago podczas seksu wieczorem lub w nocy, niż jeśli stoi się przed sobą nago,
dodatkowo gdy jest jasno.
- Cholera...
- zwilżył wargi językiem, pożądliwym wzrokiem ilustrując moje ciało.
- Krępuje
mnie pan. – skrzywiłam się, a gdy na podłodze zauważyłam moje majtki, to od
razu je założyłam. Podniosłam również jego bokserki i rzuciłam nimi w
mężczyznę, uśmiechając się zadziornie, a swoją ręką zakryłam piersi.
- Cóż za
agresja, panno Benfield. – zaśmiał się, a ja wywróciłam teatralnie oczami,
jednak mój uśmiech się poszerzył.
- Nie masz
jakiegoś spotkania? – uniosłam pytająco brwi, próbując zmienić temat.
- Która
godzina? – spytał, a ja z komody wzięłam komórkę, żeby sprawdzić godzinę.
- Jedenasta.
– powiedziałam.
- Kurwa mać! –
przekleństwo wydobyło się z jego ust i muszę przyznać, że brzmiało to cholernie
seksownie, nawet bardzo. Do tego ten jego pociągający, zachrypnięty głos…
Mężczyzna od
razu założył na siebie wczorajsze bokserki i podbiegł do szafy. Wyjął stamtąd
czyste bokserki, czarne, ale eleganckie dżinsy, czarną koszulę i szarą
marynarkę do tego. Nie odzywając się, wbiegł do łazienki, a ja po prostu
wybuchłam śmiechem. Jeszcze nigdy nie widziałam zestresowanego Justina, a to
był naprawdę zabawny widok, chociaż wiem, że zabiłby mnie, jeśli widziałby, że
się z niego naśmiewam.
Z walizki
wyjęłam czystą bieliznę, dżinsowe szorty z wysokim stanem i biały crop-top z
jakimś francuskim napisem, którego nie rozumiałam. Nałożyłam te rzeczy na
siebie, bo Justin zajął mi łazienkę i nie mogłam wpierw pójść pod prysznic,
więc postanowiłam, że zrobię to potem.
Pościeliłam
łóżko, a wczorajsze ubrania Justina złożyłam w kostkę i położyłam na krześle.
Swoje ubrania również złożyłam, ale wsadziłam je do walizki. Zdecydowanie będę
musiała je wypakować do szafy, bo dzisiaj jest dopiero czwartek, a z tego co
pamiętam, to Justin wyjeżdża dopiero za tydzień.
Położyłam się
na łóżku i wzięłam komórkę w rękę, a w tym samym czasie napisała do mnie Amber
– moja jedyna przyjaciółka w Las Vegas. Pracujemy razem w klubie i chociaż nie
piszemy zbytnio w dzień, to w nocy zawsze rozmawiamy podczas przerw. Czemu nie
rozmawiamy/piszemy w dzień? Bo zazwyczaj nie ma czasu… To nie jest jak praca od
8-16, że potem ma się wolne, a w nocy się śpi. Praca w klubie nocnym wymaga
wysiłku. Zaczynasz pracę koło 20-21, siedzisz tam do rana, a przy okazji musisz
się "gimnastykować” przy rurze. Potem wracasz do domu, jesz coś, kładziesz
się spać, budzisz się popołudniu, masz godzinę lub dwie dla siebie, a potem
trzeba się szykować do pracy i tak w kółko. To rutyna, do której się już po
prostu przyzwyczaiłam.
Odblokowałam
komórkę i odczytałam wiadomość. Momentalnie się uśmiechnęłam.
„Od: Amber <3: Kiedy wracasz do
pracy? Tęsknię za Tobą, młoda.”
Tak szczerze
mówiąc, to nie jestem dużo młodsza od niej, to zaledwie różnica kilku miesięcy,
ale różnią się nam roczniki. Ja jestem z marca, a ona z listopada rok
wcześniej.
„Do: Amber <3: W przyszły czwartek,
ewentualnie piątek, bo nie wiem, jak Patrick umówił się z panem Bieberem. Też
tęsknię, stara!”
Odłożyłam
komórkę, bo Justin wyszedł z łazienki.
- To ja lecę,
cześć! – powiedział i pobiegł do przedpokoju, żeby założyć buty.
- Justin,
poczekaj. – poszłam za nim.
- Co?! –
spytał spanikowany, a mnie przyprawiło to o śmiech. Mężczyzna skarcił mnie
wzrokiem, żebym się pośpieszyła.
- Teczka. –
podałam mu rzecz, którą zabrałam z salonu, bo on o niej zapomniał.
- Dzięki! –
uśmiechnął się szeroko i wziął teczkę. Miał już wychodzić, kiedy się zatrzymał
i podszedł do mnie. Położył rękę na moich plecach i przysunął moje ciało do
jego ciała, a po chwili poczułam jak wargami muska mój czubek głowy. – Miłego
dnia, shawty. – zabójczo się uśmiechnął i wyszedł, zostawiając mnie samą z
zarumienionymi policzkami. Justin Drew „Ideał” Bieber właśnie nazwał mnie
„shawty”. Uważam, że to jest najseksowniejsze, jak i najsłodsze przezwisko dla
dziewczyny, a szczególnie, gdy mówi to on – pan Bieber.
Poszłam
szybkim krokiem do łazienki i od razu odkręciłam wodę, żeby kabina prysznicowa
się nieco nagrzała. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, tym samym
czując jak wszystkie moje mięśnie rozluźniają się. Cudowne uczucie. Wzięłam
trochę żelu na dłoń i zaczęłam myć swoje ciało. Następnie nalałam sobie mojego
ulubionego szamponu z granatem i umyłam dwa razy włosy. Zawsze myję włosy dwa
razy, chociaż nie jest to potrzebne, jednak gdy umyję jeden raz, to czuję
nadal, jakby moje włosy były brudne. To chyba kwestia przyzwyczajenia, bo od
zawsze tak je myłam.
Wyszłam,
zakręcając wodę i wytarłam ciało. Wtarłam w nie balsam, a gdy wyschło, to
założyłam wcześniejsze ubrania. Nie malowałam się, nie miałam na to nastroju,
więc po prostu poszłam do salonu. Do wieży, która stała przy telewizorze,
podłączyłam mój telefon i włączyłam sobie cały album Drew Mallette – Believe.
Na początku poszłam do kuchni. Wspominałam, że w apartamencie również była
mała, ale nowoczesna kuchnia? Chyba nie. A więc poszłam do kuchni, a tam
zrobiłam sobie herbaty owocowej. Zaniosłam kubek wypełniony cieczą do salonu i
usiadłam na kanapie.
Po wypiciu
nie miałam co robić, więc odstawiłam kubek do zlewu i poszłam do sypialni.
Otworzyłam drzwi od szafy i zaczęłam układać wszystkie moje rzeczy, które
miałam ze sobą, do szafy. Kosmetyki poustawiałam w łazience, a na końcu została
mi bielizna. Te rzeczy wrzucałam do pustej szuflady, przy okazji podśpiewując
sobie Love Me Like You Do i zmysłowo tańcząc, kiedy w pewnym momencie poczułam
jakieś ciepłe dłonie na mojej talii. Wzdrygnęłam się i odwróciłam w stronę
osoby, która okazała się być Justinem, no bo kim innym?
- Co tak
szybko? – zmarszczyłam brwi i wrzuciłam ostatni biustonosz do szuflady.
- Półtorej
godziny. – zaśmiał się, ale po chwili jego mina stała się poważna, jakby nad
czymś się zastanawiał. – Lubisz Drew? – uniósł pytająco brwi, a ja zasunęłam
szufladę i owinęłam dłonie wokół jego szyi.
- Czy lubię?
Kocham! To mój idol, tak marzę, żeby go spotkać! Nigdy go nie widziałam,
jedynie w telewizji lub komputerze. – skrzywiłam się, a Justin popatrzył w dal,
znowu jakby się zastanawiał. – Wiesz co? – spytałam, by przerwać ciszę.
- Hm? –
uśmiechnął się delikatnie.
- To
przerażające jak podobni do siebie jesteście z wyglądu. Ty wyglądasz jak jego
starsza, bardziej doroślejsza wersja. Macie takie same oczy, takie same usta, rysy
twarzy, no naprawdę! – wyrzuciłam rękami w powietrze, ale po chwili zakryłam dłońmi
twarz, sama nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że się zarumieniłam.
- Cóż… - usta
mężczyzny przybrały łobuzerski uśmiech. – Może dlatego, że jest moim kuzynem? –
jego zadziorny uśmiech się poszerzył, a ja poczułam, jak mój żołądek zaciska
się z podekscytowania.
- Co? –
spytałam, mając nadzieję, że się nie przesłyszałam.
- Zaczekaj
tutaj. – westchnął i wyszedł z sypialni. Zgodnie z jego poleceniem, nie
ruszałam się z miejsca, chociaż miałam straszną ochotę sprawdzić, co robi. Ten
mężczyzna ma wszystko – wygląd, pieniądze, jest kuzynem mojego idola, ogólnie
jest idealny. Charakter też ma spoko, ale jego temperament czasem z nim wygrywa
i nie kontroluje swoich słów lub ruchów.
Po jakichś
pięciu minutach analizowaniu wszystkiego w głowie, do sypialni wszedł
uśmiechnięty Justin.
- Masz jakieś
plany na sobotę? – uniósł brwi, a ja popatrzyłam na niego nieco zdziwiona. To
logiczne, że nie miałam żadnych planów na sobotę, przecież to on tak jakby
decyduje, co będziemy robić.
- No nie mam.
– wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.
- A więc
jedziemy na koncert mojego kuzyna. – powiedział, a moje dłonie zaczęły się
trząść, sama nie wiem czemu.
- Naprawdę? –
mój głos zadrżał.
- Tak. –
odparł pewnie.
- O MÓJ BOŻE,
BĘDĘ NA JEGO KONCERCIE, SPOTKAM GO, BĘDĘ GO WIDZIEĆ NA ŻYWO! – zaczęłam biegać
po całym apartamencie i piszczeć z radości, po chwili czując, jak w moich
oczach zaczynają zbierać się łzy szczęścia.
- Ej,
spokojnie. – zaśmiał się Justin i nachylił się nade mną, bo uklęknęłam na
podłodze. Mężczyzna zabrał dłonie, które trzymałam na twarzy i złapał mój
podbródek, następnie unosząc moją głowę. – W sobotę lecimy do Atlanty, zaraz pójdę
zabukować pokój w hotelu. – uśmiechnął się delikatnie i zaczął iść w stronę
swojego gabinetu.
- Zaczekaj… -
szepnęłam, podnosząc się, a mężczyzna wykonał moje polecenie. – Nie będziesz
nic bukować. Moja mama mieszka w Atlancie, więc zatrzymamy się tam, przecież to
nie problem, ale… Nie musisz tego robić, wiesz o tym? Kiedyś zbiorę sobie
pieniądze na koncert i po sprawie. – zagryzłam dolną wargę, wzruszając
ramionami.
- Teraz,
kiedy tak się nakręciłaś, to myślisz, że z tego zrezygnuję? Dla mnie to sama
przyjemność widzieć Cię szczęśliwą, a poza tym, skoro mam tak prostą możliwość
dostania się na jego koncert, to czemu nie? – uniósł pytająco brwi, a po jego
twarzy przebiegł cień uśmiechu. – Co do nocowania u Twojej mamy, to dobrze,
aczkolwiek trochę się jej boję. – skrzywił się, a ja parsknęłam śmiechem.
- Dlaczego? –
zmarszczyłam brwi, szeroko się uśmiechając.
- Boję się
konfrontacji z teściową. – gdy wypowiedział te słowa, to myślałam, że ponownie
wybuchnę śmiechem, ale powstrzymałam się.
- Idiota. –
mruknęłam w żartobliwy sposób.
- Mam
zadzwonić do niego i odwołać przyjechanie na koncert i obejrzenie go za sceną? –
uśmiechnął się przebiegle. Nie można sobie z niego pożartować?
- Oh, niech
pan wybaczy, że pana uraziłam. – założyłam ręce na piersi. – Ale za bilet
samolotem płacę ja.
- No chyba
śnisz. – zmarszczył brwi.
- Nie,
naprawdę mówię. – tupnęłam nogą jak małe dziecko, a Justin się zaśmiał.
- Nie
będziesz za nic płacić, shawty. – odpowiedział stanowczo.
- Ale... –
chciałam coś powiedzieć, jednak mężczyzna mi przerwał.
- Nie. – warknął
i podszedł do mnie.
- Justiiiin…
- jęknęłam niezadowolona.
- Za chwilę
będziesz mi tak jęczeć, oszczędź siły. – zaśmiał się i uniósł mnie, następnie
przerzucając przez ramię, po czym udał się do sypialni.
____________
Hej, mam
nadzieję, że rozdział się podoba!
Mam ważną
informację dla Was, a konkretniej – komentujcie. Tyle osób wchodzi na tego
bloga, więc czemu mam tylko 19 komentarzy, z czego jeden był mój, czyli 18
komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
Nudzi Wam się
to opowiadanie? Liczę jedynie na szczere opinie, jeśli uważacie, że coś
powinnam zrobić lepiej, to po prostu mi napiszcie.
Chciałabym Was zaprosić także na moje nowe ff z Justinem - queens-affair, powinien pojawić się tam jutro pierwszy rozdział. Teraz jest tam tylko prolog i zwiastun, ale zapraszam! :)
23 komentarze = wtedy pojawi się kolejny
kljsbhdsiugduyisaip *.* Zajebisty rozdział :)
OdpowiedzUsuńAwww ale słodki rozdzial, kocham nie moge siebdoczekac nn
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.NIe mogę dzoczekać się następnego <3
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial... czekam na nastepny *o* @Alex41789
OdpowiedzUsuńZajebisty kocham goo <3 czekam NN
OdpowiedzUsuńMraśny kocham go kolezanka mi doradziła bym czytała i się zakochałam czekam nn
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest zbyt cudowne by mogło by mi się znudzić
OdpowiedzUsuńty uwazasz ze 18 komentarzy to mało ? niejedni mogli by pomarzyć :D nie miej takich wymagań :)
OdpowiedzUsuńPod szóstym mialam 28 - to jest roznica ;)
Usuńo jezu :O świetny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńjedno z moich ulubionych ff, czekam na następny!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAwww *.* świetny na prawd, normalnie zakochałam sie w tym opowiadaniu do nexta <3
OdpowiedzUsuńMi np nie nudzi sie ten fan fiction, tylko uważam, że rozdziały są jednak za krótkie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - widać, że zaczynają coś do siebie czuć.
@iheartblaugrana
Świetny Jezu to jest super @biebs_ilysmx
OdpowiedzUsuńswietny! *-*
OdpowiedzUsuńcudowny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCudowny *_* !
OdpowiedzUsuńcudowny :** czekam na nn
OdpowiedzUsuńZajebisty oni są tacy słodcy :#
OdpowiedzUsuńjezu :O boski, boski i cudowny <3 chyba coś iskrzy między nimi. ciekawa jestem które z nich pierwsze się odważy i pocałuje ...
OdpowiedzUsuńooo miazga naprawde rozdział jest zajeboisty kocham i naprawde nie mogę się doczekać nn
OdpowiedzUsuńżyczę weny powodzenia ;)
@kocham_biebsa
Pierwszy raz czytam tak dobrze napisane opowiadanie :) gratuluje ci ze masz tak wielki talent i tak dobrze piszesz :*
OdpowiedzUsuńkiedy następny ? :) bo jest juz ponad 23 kom :*
OdpowiedzUsuńNie pierdol glupot! Niczego nie zmieniaj, to jeste genialne wlasnie takie :) Genialny rozdzial xx Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
sory za brak polskich znakow-problemy z klawiarura
świetny czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, haha :D
OdpowiedzUsuńzwłaszcza love me like you do, no pięknie jedna z najlepszych piosenek Justina ♥ ogółem nie znalazłam, żadnych błędów, nie rzuciły mi się w oczy. Uwielbiam ich razem, doskonale przedstawiasz jej odczucia względem niego. W sumie z jego strony za mało jak dla mnie, trochę więcej dodaj właśnie z jego perspektywy, co czuje względem niej itd.
pozdrawiam cieplutko ♥
supi xD kocham po prostu. xD czytam dalej :P
OdpowiedzUsuń