Justins POV
Opadliśmy
razem z Cassidy zdyszani na łóżko. Dłonią przeczesałem roztrzepane włosy, przy
okazji czując, jak mój oddech zaczyna się uspokajać.
- Justin… -
usłyszałem głos dziewczyny, więc popatrzyłem na nią, a konkretniej prosto w jej
błyszczące się tęczówki.
- Hm? –
mruknąłem, okrywając nas kołdrą.
- Myślisz, że…
Ale się nie śmiej! – ostrzegła mnie, a ja skinąłem głową, by kontynuowała. –
Myślisz, że Drew mógłby się we mnie zakochać? – jej policzki się zaróżowiły. Niby
to tylko „miłość” do idola, ale poczułem w sercu dziwne ukłucie.
- Myślę, że
każdy facet mógłby się w Tobie zakochać. – uśmiechnąłem się delikatnie w stronę
Cass.
- A Ty? –
spytała, a moje serce zatrzymało się, po chwili zaczynając bić w szybkim
tempie. Nie miałem pojęcia, co jej odpowiedzieć, przecież ja nie myślę ani
trochę o miłości. Oczywiście, że myślisz,
wystarczy tylko, że popatrzysz na Cassidy. – podpowiedziało mi serce. Nie masz czasu na miłość. –
podpowiedział mi mózg.
- Nie
zakochuję się. – szepnąłem to, co kręciło mi się w mózgu. Nigdy nie słuchałem się
serca, i ZAWSZE dobrze na tym wychodziłem. Gdybym nie słuchał się mózgu, to nie
byłoby mnie teraz w tym miejscu, gdzie jestem. Nie byłbym bogaty, nie miałbym
własnego biznesu.
- Rozumiem. –
posłała mi uśmiech Cassidy, jednak wyglądał, jakby był wymuszony. Brunetka
odwróciła się plecami do mnie, układając wygodniej głowę na poduszce.
- Ej, coś nie
tak? – spytałem zmartwiony, gładząc nagie ramię dziewczyny.
- Nie,
wszystko jest okej. Chciałabym się tylko zdrzemnąć. – westchnęła zawiedziona.
Wiedziałem, że kłamała, ale nie chciałem się w to bardziej zagłębiać, bo pewnie
byśmy się pokłócili.
Szybko
wsunąłem na siebie bokserki, a z szafy wyjąłem szare spodnie dresowe, które
również na siebie założyłem. Podszedłem do dziewczyny i wargami musnąłem jej
czoło.
- Dobranoc. –
przejechałem wierzchem dłoni po policzku Cassidy. Brunetka odpowiedziała mi
uśmiechem, więc wyszedłem z sypialni, zamykając za sobą drzwi. W tym samym
momencie zadzwonił mój telefon, więc odebrałem.
- Słucham?
- Justin, jak
dobrze. Umówiłam Cię dzisiaj na spotkanie z jednym z tych ważnych biznesmenów,
bo chciałeś mieć o nim artykuł w magazynie. – usłyszałem głos Samanthy po
drugiej stronie.
- Na którą i
gdzie? – spytałem, siadając na kanapie.
- O 19, w tej
samej restauracji, w której był bankiet. Co powiesz na to, żebyśmy się spotkali
we dwójkę, gdy wrócisz do Los Angeles? – próbowała, by jej głos brzmiał
kusząco, ale nie udawało jej się to zbytnio. Parę razy pieprzyłem się z Sam,
ale to wszystko, czego ta idiotka nie rozumiała?
- Mam
dziewczynę, pojmij to. – warknąłem, a ona jedynie zaśmiała się debilnie.
- Oh,
oczywiście. Do zobaczenia. – westchnęła i nim zdążyłem coś odpowiedzieć,
rozłączyła się. Przewróciłem zirytowany oczami sam do siebie, odkładając
komórkę na stoliku, a następnie udałem się do kuchni. Zrobiłem sobie mocnej,
czarnej kawy i poszedłem do gabinetu.
Gdy znalazłem
się w sypialni, to kucnąłem przy śpiącej Cass. Jej włosy były roztrzepane na
wszystkie strony świata, ale wyglądała tak cholernie uroczo, że nie miałem
serca jej budzić, jednak wiedziałem, że muszę, bo za trzy godziny mieliśmy
wychodzić, a ona jest dziewczyną, więc pewnie będzie potrzebowała dużo czasu.
Kciukiem
przejechałem po jej, nieco spierzchniętej, dolnej wardze, która wyglądała
strasznie ponętnie, i gdyby nie nasza ustalona granica, to pocałowałbym ją
teraz, uwierzcie.
Tę samą dłoń
przesunąłem na zarys jej piersi. Odsunąłem kołdrę, by widzieć dziewczynę i
lekko zacząłem przejeżdżać opuszkami palców wokół jej sutków, które zaczęły
twardnieć pod moim dotykiem. Cass mruknęła cicho, ale nie obudziła się, więc
postanowiłem kontynuować. Niech ma dziewczyna przyjemną pobudkę.
Dłonią
zjechałem w dół do jej kobiecości i zacząłem zataczać na niej kółka. Brunetka wzdrygnęła
się i uchyliła powieki.
- Justin, co
Ty... – przerwała, gdy wsunąłem w nią dwa palce. – Oh… - jej ciało wygięło się
w łuk, przez co jej średniej wielkości piersi, poruszyły się w górę i w dół.
Czułem jak podniecenie przepływa przez całe moje ciało i mało brakowało, bym
nie eksplodował, ale starałem się kontrolować, co było trudne do zrobienia.
Przyśpieszyłem swoje ruchy palcami, a jęki dziewczyny zaczęły być głośniejsze,
jednak w pewnym momencie wysunąłem z niej palce, żeby nie dać jej dostać
orgazmu.
- Byłam tak
blisko, a Ty przerywasz? – zmarszczyła brwi, karcąc mnie wzrokiem.
- Wtedy, gdy
szłaś na zakupy, też mnie podnieciłaś, ale nic z tym nie zrobiłaś. Zemsta bywa
słodka, shawty. – uśmiechnąłem się zadziornie, wzruszając ramionami. – Zbieraj się,
idziemy na kolację, muszę przeprowadzić wywiad. – powiedziałem, zanim zdążyła
cokolwiek odpowiedzieć.
- Mhm. –
mruknęła niezadowolona, przewracając teatralnie oczami.
Cassidys POV
Po dość
długim czasie wyszłam gotowa z łazienki. Miałam na sobie białą sukienkę do
kolan na długi rękaw, która rozszerzała się w biodrach. Przy kancie sukienki
były doszyte czarne, koronkowe wzorki. Pod kolor miałam założone czarne
szpilki. Włosy wyprostowałam i postawiłam na naturalny makijaż.
- Wyglądasz
ślicznie. – uśmiechnął się delikatnie pan idealny.
- Dzięki. –
wzruszyłam ramionami. – Możemy już jechać? – zirytowana zerknęłam na Justina, biorąc
czarną kopertówkę do dłoni.
- Tak,
pewnie. – odpowiedział uśmiechnięty, ale widać było, że był zdziwiony moim
zachowaniem. Jego problem.
Wyszliśmy z
apartamentu i zjechaliśmy na dół windą. Gdy mężczyzna oddał klucz, to udaliśmy
się do zamówionej wcześniej limuzyny. Czemu wynajmować limuzynę? Nie można po
prostu zamówić taksówki?
- Gdy się
kąpałaś, to zamówiłem nam bilety na samolot. Gdybyśmy wylecieli w sobotę, to
nie zdążylibyśmy na koncert, więc wylatujemy jutro wieczorem. – zerknął na mnie
uradowany.
- Fajnie. –
mruknęłam bez emocji, odwracając wzrok.
- Co się
stało? – zmarszczył brwi i położył dłoń na moim kolanie.
- Nic, daj mi
spokój. – warknęłam, a mężczyzna zdjął od razu dłoń. Nie odpowiedział nic już,
jedynie spiorunował mnie wzrokiem.
Fakt,
zachowywałam się niemiło w stosunku do Justina, ale miałam doła, byłam zła,
chyba każdy to kiedyś przeżywał. Nie byłam zła o tą jego „zemstę”, to nawet
było dość śmieszne, ale… To nienormalne, ale byłam zła o to, że powiedział, że
się nie zakochuje, mimo tego, że dobrze o tym wiedziałam. Nie wiem, co się
stało, ale po prostu zepsuł mi się humor po tym, a moje serce ściska się z bólu
na samą myśl o tym. Do tego, gdy się kąpałam, to słyszałam, jak Justin
rozmawiał z Samanthą przez telefon i z tego, co wywnioskowałam, ta kanalia
będzie na spotkaniu. Myślałam, że wróciła do LA, ale nie – ona musi tu nadal
być.
Resztę drogi
spędziliśmy w ciszy, atmosfera napinała się coraz bardziej, więc odetchnęłam z
ulgą, gdy szofer się zatrzymał. Wyszliśmy z limuzyny, następnie kierując się do
luksusowego budynku, w którym znajdowała się restauracja. Kelner zaprowadził
nas do stolika, przy którym siedziała już Samantha, jednak klienta jeszcze nie
było. Justin przywitał się z tą kanalią, ale ja posłałam jej tylko mordercze
spojrzenie. Suka.
Usiadłam na
swoim miejscu, jednak po chwili podniosłam się razem z resztą, bo klient wszedł
do restauracji. Miał około 30. lat, był przystojny. Miał idealnie zarysowaną
twarz i wyglądał na umięśnionego, ale bez przesady.
- John Bower.
– uśmiechnął się do mnie uroczo i wziął moją dłoń, następnie muskając jej
wierzch.
- Cassidy
Benfield. – odwzajemniłam uśmiech. Ponownie zajęliśmy nasze miejsca. Justin,
Samantha i John zaczęli rozmowę na temat magazynu. Ja nie miałam co mówić,
dlatego jedynie jadłam i słuchałam tego, o czym rozmawiają, bo mam zamiar pójść
na studia dziennikarskie, więc mogłam się czegoś nauczyć.
Po zjedzeniu
deseru poczułam przyjemną ulgę w brzuchu, bo cały dzień nic nie jadłam.
Złapałam w dłoń swoją kopertówkę i podniosłam się z krzesła.
- Państwo
wybaczą, muszę do toalety. – powiedziałam eleganckim tonem.
- Odprowadzić
Cię? – spytał Justin, jednak ja pokiwałam przecząco głową.
- Nie, nie
trzeba. – posłałam mu delikatny uśmiech i udałam się do łazienki. Załatwiłam
swoją potrzebę, a następnie umyłam ręce. Z kopertówki wyjęłam tusz do rzęs i
puder, bo chciałam poprawić swój makijaż, jednak nie zrobiłam tego, bo do
środka weszła Samantha. Normalnie zignorowałabym ją, ale ona stanęła obok mnie
i zaczęła wpatrywać się we mnie z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- Kim Ty
jesteś, co? Pojawiasz się znikąd, oplatasz sobie Justina wokół palca, to nie
jest normalne. – założyła ręce na biodrach, wlepiając we mnie wzrok.
- To się
nazywa miłość. – schowałam kosmetyki z powrotem, mimo tego, że nawet się nie
pomalowałam.
- Lecisz na
jego kasę. – zmarszczyła brwi.
- Rozgryzłaś
mnie. – odparłam, przewracając teatralnie oczami.
- Sama się do
tego przyznałaś. – jej mina wyrażała triumf.
- To była
ironia, idiotko. – przez przypadek wymsknęła mi się obelga, no ale to była
przecież prawda. Dziewczyna popchnęła mnie na zimną ścianę. Zamierzała mnie
pobić czy coś?
- Odwołaj to.
– warknęła, przyciskając mnie bardziej.
- Ups, chyba
jednak nie. – gdy wypowiedziałam te słowa, to złapała mnie momentalnie za
włosy, by unieruchomić moją głowę i uderzyła twarzą o kant umywalki. Z moich
ust wydobył się krzyk bólu, a w oczach pojawiły się łzy.
- Wiesz czemu
Justina wtedy nie było na bankiecie tyle czasu? Bo pieprzył się ze mną. –
zaśmiała się wrednie. Szybko stanęłam szpilką na stopę dziewczyny, a ta
poluźniła uścisk na moich włosach, więc wybiegłam z toalety. Wszystkie
spojrzenia zostały skierowane na mnie, w tym Justina i Johna. Boże, co za
wstyd.
- Cassidy, co
Ci się stało? – Justin podniósł się z krzesła i podszedł do mnie. Nie czułam
swojego nosa, naprawdę. To było tak, jakby go nie było, ale mimo to, miałam
wrażenie, że zaraz eksploduje. Do tego zaczęły spływać małe strużki krwi tuż
nad moimi wargami.
- Wracajmy,
proszę… - szepnęłam, ocierając łzy z moich policzków. Justin spojrzał na mnie,
potem na klienta, a potem znowu na mnie.
- Skontaktuję
się z panem. – powiedział John i wziął od kelnera woreczek lodu, który był
owinięty szmatką. Przyłożył mi to do nosa, jednak Justin od razu złapał za
końcówkę szmatki, żeby sam ją trzymać. Justin był zazdrosny, widać to było po
nim i mimo tej całej sytuacji, to było urocze.
- Dziękuję. –
mruknęłam to do klienta, Justina i kelnera. Pan idealny położył dłoń na moich
plecach i zaczął mnie wyprowadzać z restauracji. Słyszałam, że jeszcze coś tam
mówił do Johna, ale nie zwracałam na to uwagi.
Przy wyjściu,
usłyszałam wołanie Samanthy, ale Justin to zignorował i po prostu pokierował
się ze mną do czekającej na nas limuzyny.
- Cholera
jasna, Cass… Co Wy tam z Sam robiłyście? – spytał, gdy ruszyliśmy. Z kieszeni
wyjął chusteczki higieniczne i jedną z nich zaczął mi ocierać krew, która chyba
nie zamierzała przestać spływać.
- Przez
przypadek nazwałam ją idiotką i tak wyszło… - zaśmiałam się bez krzty humoru,
czując jak ból zaczyna powolnie ustępować. – Powiedziała, że wtedy na bankiecie
się pieprzyliście… - szepnęłam, a po moich policzkach zaczęło spływać jeszcze
więcej łez. Ból fizyczny, który teraz przeżywałam, był niczym w porównaniu do
bólu psychicznego. Nie byłam z Justinem, nie czułam nic do niego, ale to
bolało, strasznie.
- Wierzysz
jej w to? – spytał zmartwiony, biorąc nową chusteczkę.
- Chyba tak…
- szepnęłam, odwracając wzrok.
- Nie wierz w
to. Zabrałem ją w ciche miejsce, żeby wytłumaczyć, że nie mam z nią już więcej
nic wspólnego poza pracą. Zaczęła się czepiać, więc odwiozłem ją do hotelu, a
jej hotel leżał poza granicami Las Vegas, więc zajęło to trochę czasu. –
westchnął. Nie brzmiał tak jakby kłamał i cóż… Wierzyłam mu, teraz mu
wierzyłam.
Resztę drogi
spędziliśmy w ciszy, jednak była to przyjemna cisza. Nie byłam już zła na
Justina, minęło mi to. Gdy stanęliśmy pod hotelem, to wysiedliśmy, jednak kiedy
zaczęłam kierować się do wejścia, to mało co nie upadłam, bo zaczęło mi się
kręcić w głowie. Pan Bieber wziął mnie na ręce tak, jakby chciał przeprowadzić
mnie przez próg podczas ślubu. W recepcji odebraliśmy klucz i udaliśmy się na
górę. W apartamencie Justin od razu zaniósł mnie do sypialni i położył na
łóżku. Krew mi już nie leciała, więc wyrzucił zaczerwienioną chusteczkę do
kosza i zajął miejsce obok mnie, cały czas trzymając lód przy moim nosie.
- Byłaś o mnie
zazdrosna, gdy Samantha powiedziała Ci tamto? – wypalił nagle.
- Tak. –
szepnęłam, czując jak moje policzki palą się ze wstydu.
- To dobrze,
bo ja też byłem zazdrosny, gdy John chciał Ci pomóc. – szepnął jeszcze ciszej
ode mnie, ale przyznał się do tego i… Podobało mi się to.
- To urocze. –
przejechałam opuszkami palców po jego policzku.
- Cicho,
księżniczko. Odpocznij. – musnął wargami moje czoło, a ja przymknęłam powieki.
_________
Hej, mam
nadzieję, że Wam się podoba! Rozdział według mnie jest taki sobie, ani dobry
ani zły. Wybaczcie, że taki krótki, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy!
Dzisiaj
zamierzam zarwać nockę i napisać dla Was rozdziały, więc no… Cieszcie się, hah
:D
Btw,
spodziewajcie się nowego szablonu niedługo, bo ten mi się już nie podoba,
hahah. :)
A WŁAŚNIE!
Dzisiaj mi się nudziło, więc zrobiłam zwiastun do DRUGIEJ części tego
opowiadania! Będzie druga część, jeśli oczywiście będziecie chcieli, ale
najpierw muszę zakończyć pierwszą. :D
Dodałam także Samanthę do bohaterów!
Dodałam także Samanthę do bohaterów!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
najlepszy!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńthe best !
OdpowiedzUsuńGenialne! I taka slodka koncowka awww :) Oczywiscie, ze chce druga czesc x czekam na nn xx
OdpowiedzUsuń(sory za brak polskich zankow-problemy z klawiatura)
ineedangelinmylife.blogspot.com
Świetny jest ! :D Czekam do nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny *-* strasznie pracowita jesteś haha czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńboski <3
OdpowiedzUsuńGenialny aww
OdpowiedzUsuńdodaj szybko kolejny <3 Sam to suka wrr ... nie lubię jej. ale to miłe, że są o siebie zazdrośni :)
OdpowiedzUsuńrozdiał jest cudowny naprawde czekam na nn @kocham_biebsa
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNieważne że krótki bo i tak jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńO JEZU TO JEST TAKIE ZAJE ISTE MATKO GENUALNE @biebs_ilysmx
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial... czekam na nastepny *.* @Alex41789
OdpowiedzUsuńnajlepsze opowiadanie jakie widziałam <3
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial, oni razem sa tacy uroczy aww @piinkovaa
OdpowiedzUsuńczekam na nn!!
Boże , boże , boże jest nie samowity <3 nie nawidze sam za to co robi grrr :/
OdpowiedzUsuńMATKO BOSKA:(((((( JAKI SŁODKI DODAWAJ PRĘDKO NASTĘPNY!<3333/@stratfordqueenn
OdpowiedzUsuńŚwietny jest dawaj następnego <3
OdpowiedzUsuńoby się wreszcie pocałowali <3
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńboski <3 kocham to !!
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny ? :)
OdpowiedzUsuńJest nie do opisania swietnie piszesz :**
OdpowiedzUsuńboski <3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny ? <3
OdpowiedzUsuńJest genialny awwwwwwwww *.* przyznali się, że są zazdrośni o siebie aaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! loffky koffky i wgl :*
OdpowiedzUsuń