Nie mogłam iść dalej,
czułam się tak, jakby moje ciało zostało sparaliżowane pod jego wzrokiem. To
przerażające, a z drugiej strony także podniecające i to cholernie.
Justin wyglądał
niesamowicie. Jego garnitur był czarny, ale połyskujący tak samo jak buty i
krawat. Śnieżnobiała koszula aż raziła po oczach. Rękawy miał podwinięte do
łokci, a na jednym z nadgarstków widniał złoty zegarek. Włosy miał idealnie
zaczesane, a w uchu dojrzałam mały, srebrny kolczyk. Nawet nie wiem gdzie, jak
i kiedy się przebrał.
- Wygląda pani
olśniewająco, panno... - na tym urwał i uniósł pytająco brwi.
- Benfield. Nazywam
się Cassidy Benfield. - powiedziałam, a on popatrzył na mnie zdezorientowany,
jednak po chwili delikatnie się uśmiechnął. Chyba zrozumiał, czemu kłamałam, bo
przecież to samo było z peruką.
- Wygląda pani
olśniewająco, panno Benfield. - poprawił się.
- Pan również, panie
Bieber. - uśmiechnęłam się, patrząc w jego błyszczące się oczy. - Kogo chciałeś
mi przedstawić? - spytałam, a on wskazał wzrokiem na wejście do baru.
Odwróciłam się w tamtą stronę, a w naszą stronę zaczęła iść dwójka osób. Jedna
kobieta i jeden mężczyzna.
- No nareszcie, Jay.
Tyle się nie widzieliśmy! - powiedziała kobieta i uścisnęła się z Justinem na
przywitanie, a drugi mężczyzna przywitał się z nim "po męsku".
- Cassidy, chciałbym
Ci przedstawić moją starszą siostrę Jazmyn i mojego młodszego brata Jaxona. -
powiedział Justin, a ja przywitałam się z nimi uściskiem dłoni. - A to moja
dziewczyna, Cassidy Benfield. - dodał przez co moje policzki oblały się
rumieńcem. Może i byłam nieprawdziwą dziewczyną, ale podobało mi się to
określenie... Określenie, że jestem jego.
- Wreszcie sobie
kogoś znalazłeś. - uśmiechnął się szeroko mężczyzna, błądząc wzrokiem pomiędzy
mną a Justinem.
- Rodzice się
ucieszą, gdy Cię zobaczą. - powiedziała Jazmyn z uśmiechem i popatrzyła na mnie
przeszywającym wzrokiem, przez co moje ciało zostało sparaliżowane po raz
kolejny tego wieczoru. Okej, takie spojrzenie jest chyba u nich rodzinne.
- Szczególnie mama! -
zgodnie dodał Jaxon.
- Mhm. - mruknął
niezadowolony Justin i objął mnie jedną ręką w pasie. - Chodźmy, spotkanie jest
po drugiej stronie miasta. - rodzeństwo skinęło głową i zaczęliśmy iść w stronę
wyjścia. Oni z przodu, a ja z Justinem za nimi.
- Wszyscy się na nas
gapią. - szepnęłam, a po twarzy Justina przebiegł cień uśmiechu.
- Pewnie dlatego, że
jestem cholernie atrakcyjny. - szepnął równie cicho, a ja przewróciłam
teatralnie oczami, uśmiechając się nieco. Co za facet.
- Zapewne. -
wzruszyłam mimowolnie ramionami, a po chwili już znaleźliśmy się w ogromnej
limuzynie. Jazmyn i Justin usiedli obok siebie, a koło mnie siadł Jaxon. Jego
obecność mnie krępowała, a szczególnie zapach jego odurzających perfum.
- Jay opowiadał Ci o
jego pierwszej dziewczynie? - spytała Jazmyn, a ja zauważyłam, że Justin
dyskretnie wywraca oczami.
- Nie, ale chętnie
posłucham. - uśmiechnęłam się do niej, a Justin popatrzył na mnie morderczym
wzrokiem. Cholera, wkurzyłam go.
- Więc jak Justin
miał 15 lat, to przyprowadził do domu jakąś dziewczynę na kolację. Rodzice
zaczęli opowiadać jakieś dziwne historie z życia Justina, robili mu wstyd, więc
po kolacji jego dziewczyna musiała iść, bo podobno źle się poczuła, ale okazało
się tak naprawdę, że przeraziła się mojego kochanego braciszka po tych
historyjkach. Od tamtej pory Justin nie przyprowadził nikogo do domu, więc
rodzice myślą, że został gejem. - wszyscy poza Justinem zaśmialiśmy się.
- Odstraszyli moją
pierwszą miłość. - oburzył się i skrzyżował ręce na jego klatce piersiowej.
Wyglądał jak takie słodkie, obrażone kilkuletnie dziecko. Bezcenny widok.
Po paru minutach cała
trójka rozmawiała, tylko ja się nie mieszałam. To był taki moment, gdzie czułam
się jak piąte koło u wozu, chyba każdy to zna. Ale przynajmniej miałam większą
okazję przyjrzeć się Jazmyn i Jaxonowi. Jazmyn była przepiękna, jej uroda
onieśmielała. Zdecydowanie wiem po kim Justin to ma. Miała duże, brązowe oczy,
a gdy na Ciebie spojrzała, to jej wzrok po prostu porażał. Do tego ten
zachrypnięty głos, również tak samo jak u pana Biebera. Włosy miała długie,
ciemnobrązowe i pofalowane, a przednie kosmyki były spięte z tyłu wsuwkami. Na
sobie miała granatowy kombinezon zwężany w kostkach oraz buty o tym samym
kolorze, ale widniały na nich małe, złote ozdoby. Do tego miała ciemną,
skórzaną kopertówkę, również lekko pozłacaną oraz oczywiście złotą biżuterię.
Jaxon ubrany był zaś w ciemno szary garnitur, a na nadgarstku miał srebrny
zegarek. Włosy miał ciemne, w takim samym kolorze jak Jazmyn i były ustawione
na bok na żelu. Jego oczy miały inny kolor niż reszty rodzeństwa. One były
piwne, ale pasowały mu. Ogólnie jego uroda przypominała bardziej urodę
nastolatka, mimo tego, że miał, z tego co wyczytałam na internecie, 24 lata.
Cóż, przynajmniej nie będzie musiał się martwić na starość.
- Ile masz lat? -
spytał Jaxon, kładąc dłoń na moim udzie. Momentalnie moje ciało się spięło i
zadrżało. Krępowanie ludzi to zdecydowanie ich kolejna cecha rodzinna.
- 20. - odparłam
krótko, próbując dyskretnie się od niego odsunąć, ale on jedynie pociśnił swój
uścisk.
- Wyglądasz na
nastolatkę. - mruknął.
- To komplement czy raczej obelga? - uniosłam
pytająco brwi i zerknęłam w jego piwne, hipnotyzujące oczy.
- Komplement. - uroczo się uśmiechnął,
więc ja również odwzajemniłam uśmiech. Jaxon zdjął dłoń z mojego uda i
opuszkami palców zaczął błądzić po mojej dłoni oraz ręce, przez co na moim
ciele przebiegł dreszcz. Chyba to zauważył, bo przestał.
Resztę drogi
spędziłam na rozmawianiu z Jaxonem, który opowiadał mi trochę o sobie, a ja o
mnie. Oczywiście nie mówiłam mu o tym, co robię, Justin by mi tego nie
wybaczył, a poza tym nie chwalę się takim czymś.
Po wyjściu z samochodu,
pokierowaliśmy się do jakiejś restauracji, o której po raz pierwszy słyszałam.
Tyle mieszkam już w Las Vegas, ale nigdy tutaj nie byłam. Wystrój w restauracji
był nowoczesny, dominowała czerń i biel. W środku było już zebrane pełno ludzi,
co zdecydowanie mnie krępowało. Justin chyba to zauważył, bo objął mnie jedną
ręką w pasie i przycisnął moje ciało do jego ciała. Czułam się z nim bardziej
bezpiecznie i pewnie.
- Z jakiej okazji,
tak w ogóle, jest ten bankiet? - spytałam, a on uśmiechnął się w dziwny sposób.
- 90-lecie magazynu
"Biebers" - wzruszył beznamiętnie ramionami, a kiedy miałam
odpowiadać, to podeszła do nas kobieta w mniej więcej wieku pana Biebera.
Złapała jego policzki i dała mu soczystego buziaka w usta. Nie wiem, kim była,
ale na pewno to dobra znajoma Justina.
- Dobrze Cię widzieć.
- przytuliła go.
- Ciebie również,
Samantho. - westchnął, odwzajemniając uścisk. Ona machnęła jedynie lekceważąco
ręką i przewróciła teatralnie oczami.
- Co robisz po
bankiecie? - przejechała palcem po jego klatce piersiowej, a ja poczułam takie
dziwne uczucie w sercu. Zazdrość? Czy może to, że nie zauważyła, że stoję przy
Justinie? - Przyjdę do Ciebie, okej? - spytała, nawet nie czekając na jego
wcześniejszą odpowiedź. Odejdź stąd Ty kanalio.
- Hej, jestem
Cassidy, dziewczyna Justina. - wypaliłam nagle i podałam jej dłoń na
przywitanie. Ona popatrzyła na mnie wzrokiem "jesteś głupia czy
głupia?", nie odwzajemniając uścisku dłoni. Bez łaski, suko.
- Ty dziewczyną
Justina? On nie ma dziewczyn na stałe. - prychnęła pod nosem, a mężczyzna
zmarszczył brwi, piorunując ją wzrokiem.
- Cóż, teraz mam.
Cass, mógłbym porozmawiać z Samanthą sam na sam? - popatrzył na mnie
wyczekująco, a ja jedynie skinęłam głową i odeszłam od nich. Pokierowałam pod
ścianę, a w dłoń złapałam kieliszek szampana. Wspaniały początek bankietu, no
naprawdę.
- Czemu podpierasz
ścianę? - podszedł do mnie Jaxon, również biorąc kieliszek szampana.
- Kto to jest? -
skinęłam głową na kobietę, która wyraźnie flirtowała z Justinem.
- Samantha,
asystentka redaktora naczelnego, czyli asystentka Justina. Pewnie wiele razy
zaciągał ją do łóżka. - powiedział, wzruszając ramionami i wypijając zawartość
kieliszka.
- Oh... - mruknęłam i
dopiłam szampana.
- Idziesz na
papierosa? - uśmiechnął się zadziornie, a ja skinęłam głową potwierdzająco i
wyszłam razem z nim na zewnątrz. Chłopak podał mi paczuszkę, więc bez wahania
wyjęłam jednego papierosa. Wsunęłam go pomiędzy dwa palce, ale dopiero teraz
spostrzegłam się, że nie podał mi zapalniczki.
- Wybacz. - spojrzał
na mnie przepraszającym wzrokiem i podpalił tę trującą rzecz. Zaciągnęłam się
toksycznym dymem, czując jak całe moje ciało się rozluźnia. - Palisz na ogół
czy okazyjnie? - spytał, podpalając papierosa.
- Gdy miałam
kilkanaście lat, to byłam uzależniona od papierosów, ale moja mama się o tym
dowiedziała, i wiesz co zrobiła? Nie pozwoliła mi chodzić do szkoły, dopóki z
tym nie zerwę, a co jak co, ja lubiłam się uczyć, więc szybko z tym zerwałam,
mimo tego, że to była katorga. Teraz palę naprawdę rzadko, a jak już to robię,
to zazwyczaj, gdy mam zły humor. A Ty? - uśmiechnęłam się, wypuszczając dym w
kształcie kółka. Ah, te zdolności.
- Jestem uzależniony.
Wiesz co jest najlepsze na zły humor? Seks. - popatrzył na mnie z zadziornym
uśmiechem. No co Ty nie powiesz, Einsteinie? Nie pytałbyś się o to, gdybyś
wiedział, z kim rozmawiasz.
- Słyszałam o tym. -
wzruszyłam ramionami i zaciągnęłam się.
Reszta wieczoru
zleciała nawet dobrze, Jaxon przedstawiał mnie różnym ludziom, trochę z nim
piłam, tańczyłam. Jazmyn przemawiała na temat magazynu, bo w końcu to 90 lat od
kiedy powstał. Rozmawiałam z nią też chwilę o typowych babskich sprawach. Jest
cholernie sympatyczną, zwariowaną i pełną życia dziewczyną, nawet nie czułam
tej różnicy wieku pomiędzy nami.
Tak w ogóle, od kiedy
wróciłam z Jaxonem z papierosa, to Justina nigdzie nie było, jakby wyparował
czy coś. Nie wiem, czy ta Samantha go gdzieś zaciągnęła, ale nie powiem, było
mi przykro, że to tak jakby Jaxon się mną "zajmował", a nie jego
brat. Sądziłam, że to JA sobie nie poradzę, że zrobię jakąś głupotę, a w moich
oczach to ON wyszedł na idiotę. Mówił, że ma być jeszcze kilka takich spotkań,
mam nadzieję, że nie będą wyglądały jak te, bo wtedy nie zamierzam przychodzić.
- Jest... - szepnął
Jaxon, wskazując wzrokiem na salę z masą ludźmi. W tłumie ujrzałam pana
Biebera, szukającego czegoś lub kogoś.
- Pojawił się po
trzech godzinach. - uśmiechnęłam się ironicznie sama do siebie i zacisnęłam
bardziej marynarkę Jaxona na sobie, bo chcieliśmy zaczerpnąć świeżego
powietrza. Ja jak zwykle nie przygotowałam się na to, że wieczorem może być
chłodno i nie wzięłam ze sobą czegoś do narzucenia na ramiona.
- Czemu masz jego
marynarkę na sobie? - warknął nagle Justin. Nawet nie wiem, jak tak szybko się
tu znalazł.
- Uspokój się. Było
mi zimno, więc mi pożyczył, to wszystko. - powiedziałam spokojnym tonem głosu i
przysunęłam się do niego. Przejechałam opuszkami palców po jego policzku. Jego
szczęka była zaciśnięta.
- Oh, czyżby? -
odparł ironicznie, a ja w jego oddechu wyczułam miętę i alkohol, ale nie
wyglądał na pijanego.
- Chyba nie jesteś
zazdrosny? - szepnęłam na tyle cicho, by Jaxon nie usłyszał. Pan Bieber złapał
mnie za rękę i pociągnął gdzieś ze sobą, jak zgaduję - do samochodu. Przy
okazji zdjął ze mnie marynarkę i rzucił nią w jego brata.
- Ej, co Ty robisz? -
powiedział w jednym momencie Jaxon i Jazmyn, która wyszła na zewnątrz.
- Wracamy. - rzucił
ostro Justin do całej naszej trójki i zacisnął bardziej uścisk na mojej ręce,
przez co zgięłam się lekko z bólu. Jakieś kilka godzin temu miałam z nim
rozmowę na ten temat, no cholera.
- Nie rób scen, Jay.
Wróć sam, a Cassidy przyjedzie potem z nami, przecież mieszkamy w tym samym
hotelu. - odparła zirytowana Jazmyn, podchodząc w naszą stronę. Uścisk Justina
zaczął się poluźniać.
- Żeby Jaxon potem
mógł ją przelecieć? - uśmiechnął się ironicznie i teraz Jax zaczął do nas podchodzić.
- Czy Ty słyszysz sam
siebie? Jestem Twoim bratem i nie zamierzam odbijać Ci dziewczyny! - chłopak
wyrzucił rękami w powietrze.
- Nie uważasz, że
jest atrakcyjna? - spytał zdziwiony Justin.
- Oczywiście, że
jest, ale... - w tym momencie przerwał mu "Jay".
- Więc przeleciałbyś
ją. - jego uścisk znowu się zwiększył. Moja ręka będzie jutro cała fioletowa,
bo na moim ciele nietrudno o siniaki.
- Nieważne, wracajmy
już do hotelu, Justin. Nie mam ochoty na żadne rodzinne kłótnie z mojego
powodu. - powiedziałam w końcu, przepraszającym wzrokiem zerkając na rodzeństwo
pana Biebera. Jazmyn powiedziała niesłyszalnie "nic się nie stało" i
uśmiechnęła się delikatnie. Nikt z nas już nie odpowiedział, więc zostałam
zaciągnięta do limuzyny. Oboje usiedliśmy na naszych wcześniejszych miejscach.
- Ja nie jestem
zazdrosny, nigdy nie byłem i nie będę, zapamiętaj to sobie. – warknął na moje
wcześniejsze słowa, gdy szofer ruszył.
- Tak się
zachowujesz. - szepnęłam, zagryzając dolną wargę.
- To nie jest
zazdrość, tylko złość. - zaczął błądzić wzrokiem po limuzynie, ale w końcu
ulokował spojrzenie w moich oczach. - Ale zresztą, czego mogłem się
spodziewać...? - mruknął ironicznie jakby sam do siebie. Chciałam się spytać o
co chodzi, jednak wiedziałam, że nie powinnam. - Prędzej czy później
wskoczyłabyś mu do łóżka. Typowa dziwka. - w momencie, gdy wypowiedział te
słowa, moje serce zostało rozdarte na miliony kawałeczków. Był tym, który, jak
myślałam, nie będzie mi tego wypominać, ale myliłam się... Myliłam się co do
tego człowieka. I mimo tego, że powiedział prawdę, bo przecież jestem dziwką,
to z ideału zamienił się w największe zero.
_____________
Hej! <3 Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba, bo sama jestem z niego
dość zadowolona, chociaż chciałam trochę inaczej to wszystko opisać… No ale
cóż, zdarza się.
Co sądzicie o charakterze i temperamencie Justina? Jak myślicie, pan BIeber
rzeczywiście był zły czy może jednak zazdrosny? ;>
BTW, dodałam nowych bohaterów!
BTW, dodałam nowych bohaterów!
Nie wiem, co jeszcze napisać, haha. Do następnego, misiaki! <3
Czytasz = Komentujesz
jego charakter jest w tym wszystkim najlepszy @iheartblaugrana
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział *-* Kurwa Justin co ty powiedziałeś? Czekam na nn @jilyinfire :)
OdpowiedzUsuńJestem wkurzona na Justina ze tak potraktował Cass ale ogólnie świetny rozdzial czekam na nn x
OdpowiedzUsuńJustin mnie wkurzył. Tyle ;| Czekam na kolejne <3
OdpowiedzUsuńSuper ;D
OdpowiedzUsuńWOW! Justin ma charakterek :) Ale nigdy nie powinien jej mówić czegoś takiego. Czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
jak on mugł tak powiedzieć ja piepsze rozdział jes naprawde zarąbisty czekam na nn życzę weny
OdpowiedzUsuń@kocham_biebsa
kurdeee justin co ty odpierdalasz nie bądz zazdrosny
OdpowiedzUsuńsuper :) kiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńNie lubię takiego Justina eghigegjh
OdpowiedzUsuńCzekam na następny x
@luvmyjuustin
ja pierdole... wkurwilam sie na biebera...
OdpowiedzUsuńno tak, jaxon ja jakby "podrywal"
ale przeciez ona go nie..
a tak poza tym to justin sam sobie ja wynajal, zniknal pewnie pieprzac tamta szmate, i teraz nazywa ja dziwka.....
ja pierdole xd wkurwilam sie na niego
Witam! :)
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś mnie na łopatki, totalnie.. Świetny rozdział. Zaintrygowało mnie bardzo dużo rzeczy. Zwłaszcza jak Jaxon przystawia się do Cassidy :D haha, genialne! A później, że niee on święty, nic nie robi :D Fajnie by było gdyby siostra Justina i Cass sie zakumplowały :)
Uwielbiam tutaj Justina! Taki.. Uh.. Idealny.. Wybacz, ale nie wiem jak go opisać totalnie.. Napisze tylko, że kłaniam się nisko baaardzo Twojemu opowiadaniu :)
Pięknie opisujesz reakcje i wgl odczucia głównej bohaterki, jestem pod wrażeniem. Bardzo łatwo można się z nią utożsamić.
Pozdrawiam cieplutko :)
Cudowny rozdział. Justin to pewne był zazdrosny, ale nie powinien wypominac jej ze jest dziwka no sorry
OdpowiedzUsuńOmomomom *.* super rozdział ♡ czekam nn :D
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńAww... wyczuwam zazdrość <3
OdpowiedzUsuńNie no przesadził na koniec, nie ma co...
Czekam na next :) @biebsakamyhero_
OdpowiedzUsuńCudo cudo i jeszcze raz cudo czekam nn <3
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty ale Justin na końcu to spieprzył sprawę :#
OdpowiedzUsuńKocham to!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz następny, bo fajnie by było gdybyś pisała w notkach kiedy kolejny rozdział, tak byłoby prościej :)
Kurw* jak on mógł jej powiedzieć taką rzecz?! Nie miał prawa. Ok, bo mogłabym tak przeklinać na niego do wieczora, a to i tak chyba nic nie da.rozdział świetny, ty jesteś świetna ;). życzę weny <3
OdpowiedzUsuńAle szuja przebrzydła z tego Jusa. fochforever :X.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej :P