Justins POV
Rozciągnąłem swoje spięte ciało po przyjemnym śnie i rozejrzałem się po hotelowej sypialni, a mój wzrok przykuło puste miejsce obok mnie na łóżku. Cholera jasna, jak szedłem spać, to Rebecca tu była. Momentalnie podniosłem się z łóżka i poszedłem do salonu. Nie było jej w nim, ale zobaczyłem, że stoi w przedpokoju i spina włosy w kucyka.
- Gdzie idziesz? – spytałem, zauważając, że ma normalne ubrania na sobie.
- Do domu po ubrania, bo nie zamierzam chodzić w tej samej bieliźnie i w tym samym zestawie ubrań, panie Bieber. – odparła oschle, nawet na mnie nie spoglądając.
- Zawiozę Cię. – mruknąłem i przeczesałem dłonią włosy, a ona popatrzyła na mnie kpiąco.
- No chyba nie. – nim zdążyłem coś odpowiedzieć, tak po prostu wyszła z pomieszczenia. Nadal jest zła o moje zachowanie? No bez przesady. Tak, Bieber, to była przesada, wystraszyłeś ją – powiedział jakiś głos w mojej głowie. W sumie to jest prawda. Przez resztę wczorajszego wieczoru nie odzywała się do mnie, nie zjadła nawet kolacji, a przecież ją przeprosiłem. Nigdy nie zrozumiem kobiet. A one nigdy nie zrozumieją Ciebie – znowu ten głos.
Przewróciłem teatralnie oczami sam do siebie i udałem się do sypialni, a z szafy wyjąłem czarne rurki, koszulkę w czarno-białe paski i szare Supry. Ubrania jak u nastolatka, ale to fajne, przynajmniej jak tak sądzę. Wtedy czuję się, jakbym znowu miał te kilkanaście lat.
Poszedłem do łazienki, gdzie od razu wskoczyłem pod szybki prysznic. Następnie wytarłem się i założyłem wcześniej przygotowane ubrania oraz czyste bokserki. Włosy wysuszyłem i tradycyjnie ułożyłem je na żel, żebym nie wyglądał na szesnastolatka z dziecinną grzyweczką. Gdy przypominam sobie tamte czasy, to spalam się ze wstydu. Jak ja mogłem się tak czesać?
Umyłem jeszcze zęby i od razu udałem się do mojego gabinetu, bo nie miałem ochoty zamawiać śniadania. Brak apetytu. Usiadłem przy biurku, a następnie wyciągnąłem wszystkie teczki i papiery, które były mi akurat potrzebne. Włączyłem laptopa i czekając aż się załaduje, zacząłem bawić się długopisem. Moje myśli znowu powróciły do Rebecci. A co jeśli tylko udawała, że idzie po swoje rzeczy, a tak naprawdę uciekła? Albo ktoś ją porwie lub okradnie? Może nie przejmowałbym się tak bardzo, gdyby nie była najpiękniejszą dziewczyną, którą kiedykolwiek widziałem. To chyba logiczne, że się martwię… Prawda? Nawet jej nie znam, ale nie chcę, żeby ode mnie uciekła. Ja jej pragnę do cholery.
Moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon. Zerknąłem na wyświetlacz, a na nim widniało imię „Jazmyn”. Uniosłem pytająco brwi, ale w końcu odebrałem i przyłożyłem komórkę do ucha.
- Justin Drew Bieber z tej strony. – powiedziałem poważnie.
- Nie wywyższaj się, Jay. – usłyszałem zirytowany głos mojej siostry, przez co zaśmiałem się.
- Dobra, serio, po co dzwonisz? – westchnąłem, a gdy zauważyłem, że komputer się włączył, to wszedłem w mojego firmowego maila.
- Chcę Cię tylko poinformować, że przyjeżdżam do Las Vegas na ten beznadziejny bankiet. Jaxon też będzie. W jakim hotelu jesteś? – po usłyszeniu jej słów, zachłysnąłem się własną śliną. Tylko nie to. Nie, że nie chciałem ich zobaczyć, bo chciałem, ale to oznaczało, że spotkają Rebeccę, opowiedzą reszcie rodziny o tym, że mam dziewczynę i bum. Będę musiał ją przedstawić dziadkom, rodzicom, media się dowiedzą, a nie potrzebuję tego. – Jay do cholery, pieprzysz się tam z kimś, że tak zamulasz? - mruknęła zirytowana. Wyobraziłem sobie jak teraz wywraca oczami.
- Nie, Jazzy, nikogo aktualnie nie pieprzę, ale miło, że myślisz, że jestem hetero, a nie gejem jak sądzą rodzice. Jestem w Mandarin Oriental.
- Nie powiedziałam, że sądzę, że jesteś hetero. Równie dobrze możesz pieprzyć jakiegoś faceta w dupę. – westchnęła.
- Gdybyś nie była moją siostrą, to już dawno bym Cię przeleciał. – zaśmiałem się wrednie, co chyba brzmiało dość dziwnie.
- Jesteś obrzydliwy… - czułem jak krzywi się po drugiej stronie.
- A ty cholernie seksowna. – uśmiechnąłem się sam do siebie, bo kochałem ją droczyć.
- Boże, przestań! – pisnęła, ale po chwili zaśmiała się. – Czemu sobie nikogo nie znajdziesz? – spytała.
- Chyba znalazłem.
- Kiedy ją poznam? – brzmiała na podekscytowaną.
- Dzisiaj na bankiecie. – odpowiedziałem, wchodząc na jednego z maili, który został przysłany do redakcji magazynu.
- Mam nadzieję. Ja muszę kończyć, zaraz mam samolot. Kocham Cię, Jay. – powiedziała ucieszona.
- Ja Ciebie też, Jazzy. – zaraz po wypowiedzeniu tych słów, rozłączyłem się i zacząłem pracować.
Po dwóch godzinach usłyszałem, jak ktoś wchodzi do apartamentu. Gdy przez otwarte drzwi od gabinetu zobaczyłem Rebeccę, to odetchnąłem z ulgą, bo bałem się, że już nie wróci.
- Chodź tutaj na chwilę. - powiedziałem. Ona postawiła swoją walizkę i posłusznie do mnie przyszła. Złapałem nadgarstek dziewczyny i pociągnąłem ją w swoją stronę, by usiadła mi na kolanach. - Czemu jesteś zła? - spytałem, ale przecież doskonale znałem odpowiedź.
- Nie jestem. - mruknęła, siadając na moich kolanach.
- Nie kłam. - skarciłem ją wzorkiem.
- Po prostu nie rób tak więcej, okej? Krzycz na mnie, jak będziesz mieć powód do tego. Poza tym, nadal boli mnie podbródek od Twojego ścisku. - skrzywiła się. Czułem, że chce odwrócić wzrok, ale nie zrobiła tego.
- Okej. - wzruszyłem mimowolnie ramionami, zwilżając swoje spierzchnięte usta językiem.
- Pozwolisz mi wyjść? - spytała po kilku minutach niezręcznej ciszy, a opuszkami palców zaczęła błądzić wzdłuż moich tatuaży.
- Gdzie? - uniosłem pytająco brwi, a ona przeniosła swoją dłoń na moje podbrzusze.
- Na zakupy. Nie mam ani jednej sukienki, a w spodniach raczej nie pójdę. - zaczęła wodzić palcami po moim podbrzuszu, przez co mój penis zrobił się twardy. Niech to zauważy, zostanie ze mną i mi ulży, bo sama sprawiła, że mi teraz stoi, no cholera jasna.
- Teraz? - jęknąłem niezadowolony, a dziewczyna się zaśmiała. Przeniosła dłoń na moje krocze i popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Czy Ty masz jakieś problemy? Znaczy... Tobie cały czas stoi, powinieneś pójść do lekarza. - powiedziała, a ja zszokowany popatrzyłem na nią, próbując domyślić się czy żartuje, czy mówi to naprawdę.
- Nie stoi mi cały czas, tylko kiedy jesteś w pobliżu. - przewróciłem zirytowany oczami. Okej, właśnie przyznałem się do tego, że przy niej buzują mi hormony jak u nastolatka.
- Ugh... To miło. - powiedziała nieco zmieszana i podniosła się do pozycji stojącej. - To ja będę szła. - wyszła z gabinetu, ale ja poszedłem zaraz za nią.
- Poczekaj chwilę. - powiedziałem, a ona zatrzymała się. Wziąłem portfel, który leżał na komodzie i wyjąłem z niego złotą kartę.
- Mam pieniądze, sama sobie kupię. - oburzyła się, gdy zobaczyła, że podaję jej kartę. Wysunąłem szybko jej własny portfel, który trzymała i schowałem go do tylnej kieszeni swoich spodni. - Ej, no! Niech pan odda mi mój portfel! - podeszła do mnie i próbowała wyjąć portfel z mojej kieszeni, ale nie udało jej się to. Śmieszyło mnie to, jak raz nazywała mnie Justin, a raz "pan Bieber".
- Nie i jeszcze raz nie! - pokręciłem przecząco głową.
- Potrzebuję ją gdzieś schować. - powiedziała, sugerując, żebym oddał jej portfel. Spryciula. Wziąłem portfel, ale zanim jej go podałem, to otworzyłem go. Na komodzie położyłem wszystkie jej karty, banknoty i monety, które miała, a następnie podałem jej upragnioną rzecz.
- Idiota. - przewróciła oczami, wsadzając moją kartę do portfela. Uśmiechnąłem się zadziornie, a ona po raz kolejny przewróciła oczami, ale widziałem, że lekko się uśmiecha.
- Nie pożegnasz się jakoś? - spytałem, przysuwając się do niej i zerkając na moje krocze. Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie, dłonią przejeżdżając po moim podbrzuszu.
- Oczywiście, że tak. - przysunęła się do mnie na taką odległość, że nawet nie przeszłaby przez nas kartka papieru. Stanęła na palcach i musnęła wargami mój policzek. - Do zobaczenia. - uśmiechnęła się słodko i wyszła z apartamentu. Okej, jeśli chce bawić się w uwodzenie, to ja oficjalnie też dołączam się do tej gry.
Cassidys POV
Weszłam do hotelu i już miałam kierować się do windy, kiedy zatrzymało mnie jakieś wołanie. Popatrzyłam w kierunku recepcji, a tam zobaczyłam moją "ulubioną" recepcjonistkę. Czy ona na złość teraz ma popołudniową zmianę?
Podeszłam do recepcji, a ona pokazała ten swój sztuczny uśmiech. Uniosłam pytająco brwi, czekając aż coś powie.
- Pan Bieber kazał przekazać, że będzie czekać o 19 w barze hotelowym, bo ma zamiar pani kogoś przedstawić. Kartę zostawił tutaj. - podała mi kartę do drzwi.
- Dobrze, dziękuję. - lekko się uśmiechnęłam i wsunęłam kartę do kieszeni spodni, a następnie udałam się w stronę windy. Nacisnęłam piętro, na którym teraz także i ja mieszkałam, a gdy winda się zamknęła, to oparłam głowę o wielkie lustro. Zastanawiało mnie to, komu pan Bieber chce mnie przedstawić.
Drzwi windy otworzyły się, a ja udałam się do apartamentu. Postawiłam torby z zakupami w przedpokoju i zdjęłam z siebie płaszcz. Weszłam do salonu, rozglądając się dookoła.
- Justin! - zawołałam mężczyznę, ale usłyszałam tylko ciszę. - Justin! - zawołałam jeszcze raz, ale po raz kolejny odezwała się tylko cisza. Westchnęłam, podchodząc do drzwi od gabinetu, bo wisiała na nich jakaś kartka. Wzięłam ją w ręce, a na moich ustach pojawił się mimowolny uśmiech.
"Mam nadzieję, że recepcjonistka przekazała Ci to, co mówiłem, a jeśli nie, to teraz napiszę. Masz być w barze na dole o 19, bo będę chciał Ci przedstawić dwie, bardzo ważne dla mnie osoby. Stamtąd pojedziemy na bankiet, który zaczyna się o 20. Ubierz się jakoś gustownie, ale i seksownie, bo jak wrócimy, to zamierzam zedrzeć z Ciebie ciuchy i jakoś się z Tobą zabawić.
Do zobaczenia, ślicznotko xx."
Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, gdy przeczytałam słowo "ślicznotko". Pan Bieber 'aka' perfekcja nazwał mnie ślicznotką, no cholera. Zawsze sądziłam, że jestem ładna... No może nie jakaś bardzo piękna, ale też niebrzydka, jednak zawsze fajnie jest dostać komplement... Szczególnie od kogoś takiego jak on.
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę 16. Mam trzy godziny, jakoś się wyrobię. Z przedpokoju wzięłam torbę, w której miałam kupioną sukienkę, a z walizki, której jeszcze nie wypakowałam, wyjęłam czystą bieliznę, kosmetyczkę oraz mój ręcznik, bo nie przepadałam za hotelowymi. Udałam się do łazienki, gdzie od razu zdjęłam z siebie ubrania. Z kosmetyczki wyjęłam jedną paczkę plastrów z woskiem. Tak bardzo tego nienawidziłam, ale musiałam to zrobić. Na samą myśl o tym skrzywiłam się. Nie, że nie dbałam o siebie, tylko po prostu zazwyczaj używałam maszynki, jednak jeśli mam mieszkać z moim klientem przez tyle czasu, to nie wystarczą mi same maszynki, tylko właśnie wosk, który trzyma te kilkanaście dni...
Po jakiejś półgodzinie wszystkie zużyte rzeczy wyrzuciłam do kosza, a dłonią otarłam oczy, w których miałam łzy bólu. Jak to szło? "Jak chcesz być piękną, to musisz cierpieć" czy coś takiego. Ale hej, to przecież się zgadzało.
Puściłam wodę pod prysznicem, wzięłam swoją gąbkę, żel do ciała oraz szampon, a następnie weszłam do kabiny, w której zaczęłam brać długą kąpiel. Po umyciu się, wytarłam swoje ciało dokładnie, a następnie wtarłam w nie balsam. Podczas, gdy czekałam aż balsam się wchłonie, to wysuszyłam swoje włosy, które przy okazji rozczesałam. Włożyłam na siebie czarną, koronkową bieliznę razem z pończochami. Na to wsunęłam sukienkę, którą dzisiaj kupiłam. Całkowicie przylegała do mojego ciała, była czarna i sięgała do połowy uda. Dekolt miała kwadratowy, a ramiączka w niej były szerokie, żeby się nie zsuwały. Na szyję założyłam srebrną kolię, a w uszy włożyłam kolczyki do kompletu. Dostałam to na moje szesnaste urodziny i zakładałam tę biżuterię jedynie w wyjątkowych okazjach.
Włosy polokowałam, a następnie spięłam je w luźnego, ale ładnego koka, w którym przy twarzy wystawały mi takie słodkie, dziewczęce kosmyki włosów. Makijaż zrobiłam delikatny, ale ciemny, tylko usta przejechałam jasną szminką. Spryskałam ciało moją ulubioną perfumą i cóż... Chyba byłam już gotowa. Przejrzałam się w lustrze, a następnie uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Może nie wyglądałam jak milion dolarów, ale wyglądałam ładnie i podobało mi się, ciekawe tylko czy Justinowi się spodoba. Wyszłam z łazienki i podeszłam do przedpokoju, w którym miałam moje czarne, zamszowe szpilki. Założyłam je, wzięłam czarną, ale ze srebrnymi połyskami kopertówkę, do której włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z pokoju, bo zostało mi jedynie kilka minut. Zamknęłam drzwi na kartę i poszłam do windy, a następnie nacisnęłam przycisk z numerkiem "0" i zaczęłam jechać na dół. Mój żołądek zacisnął się z podekscytowania, ale też i strachu, bo przecież nie pasowałam do towarzystwa Justina. Nawet z nim nie ustaliłam, jak ma mnie przedstawiać, ponieważ nie powiedziałam mu mojego prawdziwego imienia ani nawet zmyślonego nazwiska.
Pewnym krokiem wyszłam z windy i podeszłam do recepcji, żeby oddać klucz. Gdy moja ukochana recepcjonistka mnie zobaczyła, to myślałam, że wypadną jej oczy. O tak, możesz zazdrościć mi mojej atrakcyjności. Ogarnij się - skarciła mnie moja podświadomość.
Odeszłam od recepcji i pokierowałam się w stronę hotelowego baru. Weszłam do pomieszczenia, a mój wzrok od razu przykuł mężczyzna siedzący tyłem do mnie. Pan Bieber. Zaczęłam iść w jego stronę, jednak on chyba usłyszał stukot moich szpilek, bo odwrócił się w moją stronę. Popatrzył na mnie tak jak nikt nigdy na mnie nie patrzył. Tak inaczej, ale w przyjemny sposób i jak wcześniej szłam pewnym krokiem, to teraz nogi miałam jak z galarety.
________________________________
Heeej, mam nadzieję, że się podoba! Mi nie za bardzo.. Znaczy, podoba mi się w perspektywie Justina, ale w perspektywie Cassidy już nie, hah.
20 komentarzy = kolejny rozdział
super rozdzial! jestem ciekawa jak cass da rade na tym bankiecie xd
OdpowiedzUsuń/@piinkovaa
Strasznie mało sie dzieje z w tym rozdziale, ale nie narzekam ważne że jest! c:
OdpowiedzUsuńsuper nannana jeju 20 komentarzy, serio. ;-; lepiej by bylo jak bys dodawala co np.2 dni albo tydzien. ;)
OdpowiedzUsuńPod ostatnim rozdziałem było 20 komentarzy, więc sądzę, że teraz nie będzie z tym problemu. ;)
Usuńtak, wiem. ;w; ale jesli te same osoby beda komentowac anonimowe zeby byl rodzial szybciej czy cos? ;x nie chce sie wtracac tobie w pisanie bloga, ale fajnie by bylo gdyby rozdzialy pojawialy sie po okreslonej ilosci czasu, poniewaz to ulatwia sprawe i Tobie i czytelnikom. ^^ pozdrawiam i kocham to opowiadanie hakaonxkal
UsuńNajwidoczniej zle zrozumialaś. Nowy rozdział pojawi się, jesli bedzie 20 komentarzy. Na bloga wchodzi naprawdę dużo osób, a tak mało komentuje, więc no..
Usuńrozumiem, czytanie komentarzy to fajna rzecz. tyle tylko ze pewnie nie wszystkim chce sie je pisac. ;x
UsuńAwww genialny, uwielbiam to ff
OdpowiedzUsuńGenialny ten rozdział <3 kocham to ff ;*
OdpowiedzUsuńOoo jezu super
OdpowiedzUsuńŚwietny jest *.* czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny *-* czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńOMG *.* swietnie piszesz i niesamowity rozdzial :* czkam z niecierpliwością na nn <3
OdpowiedzUsuńZabijasz mnie, dziewczyno :) No i czemu kończysz w takim momencie? Już się nie mogę doczekać kolejnego xx
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
Super :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego, czekam.
OdpowiedzUsuń@luvmyjuustin
Cudowny rozdział.Fajnie że była perspektywa Justina :) @Little1Lies
OdpowiedzUsuńo nie !!! świetne naprawde nie mogę się doczekać nn i mam nadzieje że szybko dodasz :D
OdpowiedzUsuńżyczę weny
@kocham_biebsa
pojawił się wątek z Greya, z tym gejem :) @iheartblaugrana
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńo mega *-*
OdpowiedzUsuńkurde ja chce następny :D
OdpowiedzUsuńnie świetny żadnych błedów nie widze podoba mi się styl pisania i ja takiego fanfictiona jeszcze nie czytałem
OdpowiedzUsuńświetna robota życzę weny :D
Jedne słowo zajebisty po prostu kocham <3 chce nn ładnie prosimy !! #muchlove
OdpowiedzUsuńObie perspektywy są boskie! Kocham to opowiadanie i czekam na nn!!
OdpowiedzUsuńPerspektywa Justin'a po prostu cudowna *.*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie twoje rozdziały!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z taką fabułą. Naprawdę urzekło mnie to wszystko, chciałabym czytać już dalej i dalej i dalej.. Uwielbiam ff z Justinem, a Twoje naprawdę jest warte.. wszystkiego. Momentalnie ląduje w mojej ulubionej trójce i lokuje się na pierwszym miejscu!!
Co do błędów.. nie zauważyłam ich tak dużo. Czasem brakuje przecinków, ale to rzadko, a powiem Ci, że to już coś.. Bo to jest naprawdę trudne do zwalczenia, w sensie ten problem.. bardzo to uciążliwe. Brawa :)
Lily takaa piękna na tym szablonie, o jeeej..
AAA jeszcze co do samego opowiadania.. Świetna rozmowa Justina z siostrą, hahaha MISTRZOSTWO! kłaniam się naprawdę, jesteś naprawdę świetna, wprowadzasz w ten świat ich.. naprawdę.. brakuje mi już epitetów :D
Trzymaj tak dalej.. Jestem niesamowicie ciekawa, jak przedstawi ją rodzeństwu. Podoba mi się taka szycha, jaką zrobiłaś z Justina. Jego zaborczość, pożądliwość, jak ją ścisnął.. Lubię takie sceny, gdy jego temperament bierze górę. Haha, jest taki bogaty, tym samym jego cechy, powiedzonka.. Ideał, chodzący ideał ♥ jeszcze ta tajemniczość.. nie zna jej imienia.. oj dziewczyno, mój komentarz jest taki nieskładny, bo nonstop coś mi się przypomina..
Ale lepiej będzie gdy zakończę.. Bo zaczynam już gadać głupoty xd
Wieeelkiee gratulacje!
Zapraszam Cie do siebie. Dodałam drugi rozdział i liczę na szczerą opinię z Twojej strony. Pozdrawiam! ♥
http://forbidden-love-danger.blogspot.com/
rozdział jest cudowny kocham
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Po prostu kocham. Nie mam nic do zarzucenia, bo nie ma czego :P jest idealnie. Nie wiem, czemu tobie się nie podobało bądź dalej nie podoba część ze strony Case, bo mnie się bardzo podoba :* A no i jeszcze zauważyłam, że jest nowy wygląd. Nie jest zły :P Ale ja wolałam Justina :P haha xD Ale Lilly też jest ok, więc nie przejmuj się moją opinią :P
OdpowiedzUsuń