Wyszłam z łazienki, w
której przed chwilą brałam prysznic i wrzuciłam ubrania do mojej własnej
walizki. Nie było sensu w tym, żebym wszystko ładnie układała w szafie, skoro i
tak niedługo ja i Justin będziemy musieli się pożegnać. Osobiście nie chciałam tego,
wolałabym, żeby został tutaj ze mną, ale wiedziałam, że to i tak się nie
stanie.. Nie zostałby przecież dla zwykłej dziewczyny. Jestem w stu procentach
pewna, że dla niego jestem tylko przygodą, w sumie się nie dziwię. Las Vegas to
miasto grzechu.
- Ej, Cass, czemu
stoisz w bezruchu przez parę minut? – z moich rozmyślań wybił mnie głos
szatyna. Wzruszyłam ramionami, blado się uśmiechając i usiadłam obok niego na
łóżku.
- Chcesz spędzić cały
wieczór w pokoju hotelowym? – spytałam i popatrzyłam na niego.
- Mogę być
gdziekolwiek, byleby z Tobą. – odpowiedział, a moje policzki zaczerwieniły się.
Głowę odwróciłam w drugą stronę, by mężczyzna nie zauważył, że się
zarumieniłam.
- Nie podrywaj mnie.
– ponownie popatrzyłam na Justina, gdy poczułam, że rumieniec zniknął.
- Już dawno to
zrobiłem, shawty. – odparł, uśmiechając się zadziornie. Przewróciłam zabawnie
oczami i zaśmiałam się.
- Nie odpowiedziałeś
na moje pytanie. – mruknęłam, a opuszkami palców zaczęłam jeździć po dłoni
Justina. Albo miałam wrażenie, albo po jego ciele przeszedł dreszcz.
- Odpowiedziałem. –
jego ton głosu stał się poważny i, co najdziwniejsze, nie wyczułam w tym ani
krzty kłamstwa.
- Cokolwiek… Może
pójdziemy do klubu się zabawić? – uniosłam pytająco brwi, a szatyn od razu się
uśmiechnął i podniósł się do pozycji stojącej.
- No pewnie! Ale ja
nie znam żadnych klubów. – skrzywił się.
- Ale ja znam,
przecież mieszkam już tutaj tyle czasu. – również się podniosłam i popukałam go
palcem w głowę. Podeszłam do szafy, w której miałam większość swoich ubrań i
zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. Z mieszkania zabrałam tutaj dwie
sukienki, a oprócz tego jedną kupiłam. Wykorzystałam dwie, została mi jedna i
pasowała idealnie na wyjście do klubu – krótka, krwistoczerwona, z dużym
dekoltem i opinająca dokładnie moje ciało. Wyjęłam ją i poszłam do łazienki.
Założyłam ją na czystą bieliznę, którą założyłam po wyjściu spod prysznica, a
następnie zabrałam się za prostowanie włosów. Zrobiłam sobie mocny oraz ciemny
makijaż, szczególnie podkreślając w nim oczy, a na koniec spryskałam się
jeszcze moimi ulubionymi perfumami. Po wyjściu z łazienki zauważyłam, że Justin
też się przebrał. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę, widząc jak wyglądał. Miał
na sobie czarne rurki z luźnym krokiem, czarny podkoszulek, a na to
czerwono-czarną koszulę bez rękawów przez co widać było jego umięśnione ramiona
i tatuaże. Oprócz tego wokół jego szyi wisiał jeden łańcuch. To niewyobrażalne,
jak ten człowiek potrafi się zmieniać. Raz jest elegancki i ułożony, raz chodzi
w dresach i nie zwraca uwagi na swój na swój wygląd albo wygląda jak cholernie
seksowny badboy. Zawsze wolałam badboy’ów, sama nie wiem czemu, więc taka
wersja Justina podoba mi się najbardziej, co mnie przeraża, bo wystarczy, że na
niego spojrzę, a już czuję to podniecające mrowienie w podbrzuszu.
Poszłam do
przedpokoju, gdzie założyłam moje czarne, zamszowe 15-centymetrowe szpilki i
popatrzyłam na szatyna, który zbliżał się w moją stronę. Sam założył czerwone
Supry, a ja w między czasie wzięłam kopertówkę, do której schowałam
najpotrzebniejsze rzeczy.
- A może zostaniemy
tutaj i zrobimy naszą własną imprezę? – spytał mężczyzna, łapiąc mnie za biodra
od tyłu i przysuwając moje ciało do jego ciała.
- Kusząca propozycja,
ale naszą własną imprezę możemy zrobić, gdy wrócimy. – szepnęłam. Kątem oka
zauważyłam, jak Justin skinął głową. Otworzył drzwi i wyszliśmy.
Po chwili
siedzieliśmy już w taksówce.
- To gdzie jedziemy?
– uśmiechnął się życzliwie starszy mężczyzna, siedzący za kółkiem.
- Do Marqueego. – powiedziałam,
a taksówkarz skinął głową. Zerknęłam na Justina, który jedynie pokręcił
zrezygnowany głową.
- Nie ma lepszych
klubów? – spytał, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.
- Nope, ten jest
najlepszy w całej Nevadzie. – uśmiechnęłam się i wyjrzałam przez okno. Przypomniało
mi się, gdy Patrick wiózł mnie do Justina tą samą drogą. Nigdy nie zapomnę
tego, jak bardzo się zezłościłam, że chce mnie oddać na te 12 dni, tylko z
powodu pieniędzy.
Zaśmiałam się sama do
siebie, a po niedługim czasie byliśmy już na miejscu. Oczywiście Justin
zapłacił, bo mi nawet nie dał wyjąć portfela i wyszliśmy z auta.
- Kolejka jest
kilometrowa. – burknął szatyn, widząc ile ludzi czeka na wejście.
- Myślisz, że ja będę
czekać? – uśmiechnęłam się kpiąco i skinęłam głową w stronę ochroniarza, który
akurat sprawdzał jakieś dwie nastolatki. Podeszłam do mężczyzny, a ten widząc
mnie, uśmiechnął się szeroko.
- Ooo, Cassidy –
klepnął mnie w tyłek, po chwili spostrzegając się, że Justin piorunuje go
wzrokiem – Znaczy się Rebecca. – odchrząknął, również posyłając Justinowi
mordercze spojrzenie.
- Spokojnie, Carl, on
wie jak się nazywam. To co, wpuścisz mnie? – uśmiechnęłam się zadziornie,
robiąc słodkie oczka, chociaż wiedziałam, że nie jest mi to potrzebne, bo
przecież tutaj pracuję i musiałby mnie wpuścić. Carl odsunął się, bym mogła
razem z Justinem spokojnie wejść, a w środku od razu dobiegł do moich nozdrzy
zapach alkoholu i papierosów.
- Może najpierw po
drinku? – krzyknął szatyn, żebym go usłyszała. Skinęłam głową i złapałam jego
dłoń, po czym zaczęłam go prowadzić jak najkrótszą drogą w stronę baru. Bałam
się, że się rozdzielimy, bo co wieczór jest tutaj po kilka tysięcy ludzi, a poza
tym nie chciałam, żeby tańczył albo stawiał drinka jakiejś innej dziewczynie. Wiem,
że to trochę egoistyczne, bo nawet nie jesteśmy parą, no ale nie miałam ochoty
widzieć go z inną.
Oboje usiedliśmy na
wysokich krzesłach przy barze. Justin zamierzał wyjąć portfel, ale położyłam
dłoń na jego dłoni, żeby go zatrzymać.
- Jeśli zamawiam
drinki, gdy jestem w pracy, to to idzie na koszt Patricka. Nie poniesie
wielkich strat. – krzyknęłam, żeby usłyszał, a szatyn zmarszczył
zdezorientowany brwi.
- Przecież nie jesteś
teraz w pracy. – patrzył się na mnie uważnie, zerkając ukradkiem na barmana,
Thomasa, który obsługiwał właśnie dwóch facetów.
- Jak to nie? –
uniosłam pytająco brwi z zadziornym uśmiechem, a szatyn otworzył usta, by coś
powiedzieć, ale po chwili je zamknął, uświadamiając sobie, że naprawdę pracuję,
bo przecież jestem z nim.
- Jeden Manhattan z
kanadyjskim whisky i jeden… - krzyknął do Thomasa Justin, patrząc się na mnie,
abym powiedziała, co chcę.
- I jedno
Californiacation. – dodałam, a barman skinął głową, puszczając mi oczko.
Widziałam, jak Justin przewraca zirytowany oczami. On naprawdę jest zbyt
zazdrosny, to przerażające.
- Zdajesz sobie
sprawę z tego, jak szybko się upijesz po Californiacation? – spytał szatyn, a
ja skinęłam głową potwierdzająco.
- Wiem, dlatego na
razie chcę jednego. – wzruszyłam ramionami, a po chwili przed nami pojawiły się
dwa, wcześniej zamówione, drinki. Wzięłam swojego i wypiłam go duszkiem, czując
jak alkohol rozpływa się w moich żyłach. Zakręciło mi się w głowie, ale po chwili
to uczucie przeszło. To był naprawdę mocny drink i mi wystarczyły dosłownie
tylko trzy, żeby jutro obudzić się z mocnym kacem i w dodatku nic nie pamiętać.
Justin złapał moje
biodra i przysunął mnie w swoją stronę, żebym zeszła z krzesła. Bez protestów
to zrobiłam, oddając jeszcze Thomasowi moją kopertówkę, a on schował ją pod
ladę. Nie zamierzałam zostawiać jej w garderobie, bo jest tam zdecydowanie zbyt
dużo rzeczy, w końcu to parę tysięcy ludzi, więc ktoś mógłby ją wziąć.
Razem z mężczyzną udałam
się na parkiet, gdzie od razu oboje wdaliśmy się w rytm muzyki. Justin położył
dłonie na moich biodrach od tyłu i oboje zaczęliśmy się o siebie ocierać. Ja
zupełnie przypadkowo (ah, ten sarkazm) pośladkami ocierałam się o jego krocze,
na którym po paru minutach poczułam spore wybrzuszenie. Odwróciłam się przodem
do mężczyzny i dłońmi złapałam jego kark, w który wbiłam swoje paznokcie.
Justin syknął przez zęby i z zadziornym uśmieszkiem przysunął moje ciało
maksymalnie do jego ciała.
Nie wiem ile czasu
tańczyliśmy, ale szatyn odsunął się ode mnie na moment i kciukiem wskazał na
toalety w jednym rogu pomieszczenia. Skinęłam głową, a on udał się w tamtą
stronę, a ja zostałam na parkiecie w tym samym miejscu, by potem bez problemu
mnie znalazł. Zaczęłam tańczyć sama, kiedy jakiś mężczyzna położył dłonie na
mojej talii od tyłu, a za sobą poczułam zapach znanych mi perfum, ale nie
należały one do Justina. Odwróciłam się w stronę osoby, którą okazał się być
Patrick. Moje serce mimowolnie szybciej zabiło, ale nie w przyjemny sposób,
tylko ze strachu. Przełknęłam głośno ślinę, a na jego ustach pojawił się ten
zadziorny uśmieszek.
- Już w piątek znowu
będziesz moja. – powiedział z satysfakcją, a ja zagryzłam dolną wargę.
- Nie mogę się
doczekać. – wymusiłam uśmiech, uświadamiając sobie, że już niedługo będę
musiała się pożegnać z tym swobodnym życiem z Justinem i będę musiała wrócić do
pracy jako dziwka. W sumie nadal nią byłam, tylko nie odczuwałam tego za
bardzo.
- Tęskniłaś? –
mężczyzna zaczął wpatrywać się swoimi błękitnymi oczami w moje piwne.
- Bardzo. –
powiedziałam przekonująco, aczkolwiek kłamałam. Nie, nie tęskniłam za nim i nie
miałam takiego zamiaru.
Po chwili przy nas
pojawił się Justin, który piorunował wzrokiem nie tylko Patricka, ale i mnie.
Marquee odsunął się ode mnie i uniósł ręce w geście kapitulacyjnym.
- Pytałem tylko, czy
wszystko jest w porządku. W końcu to moja jedna z najlepszych pracownic i
niedobrze by było, gdyby coś jej się stało. – powiedział Patrick, zanim Justin
zdążył się odezwać. Dobrze wiedziałam, co miał na myśli. Oprócz tego, że był
alfonsem, to miał dobre kontakty z mafią i jestem pewna w stu procentach, że
gdyby dowiedział się o tym, że Bieber mnie w jakikolwiek sposób skrzywdził, to
on nasłałby na niego swoich ludzi i jestem pewna, że nie skończyłoby się to dla
niego dobrze.
Gdy Patrick sobie
poszedł, to Justin przysunął się do mnie, obejmując mnie w pasie.
- Co powiesz na to,
żeby chwilę się przewietrzyć? - spytałam, a mężczyzna skinął potwierdzająco
głową. Złapałam go za nadgarstek i poprowadziłam za sobą na piętro, na
którym po jednej stronie budynku po prostu nadal odbywała się impreza, a po
drugiej stronie był korytarz z prysznicami i pokojami dla klientów. Osobiście
nie bywałam tam zbyt często, bo bardziej zajmowałam się tańczeniem na rurze niż
zaspokajaniem napalonych oblechów.
Na piętrze
zaprowadziłam nas krętymi schodkami na dach budynku. Było to jedyne miejsce w
Las Vegas, gdzie nie było zasięgu i gdzie było dość cicho, mimo tego, że pod
nami odbywała się impreza.
Szatyn wyjął z
kieszeni papierosy i poczęstował mnie. Wzięłam jednego, zapalając go po
chwili zapalniczką.
- Nie wiedziałam, że
palisz. - uśmiechnęłam się i zerknęłam na mężczyznę, który zaciągnął się swoim
papierosem, a z dymu zaczął wypuszczać kółeczka.
- Okazyjnie. Siadaj.
- poklepał swoje uda, a ja zrobiłam to, o co prosił. - Zaciągnij się. - dodał,
a ja ponownie zrobiłam to, co chciał. Po chwili sam zaciągnął się i przysunął
swoje usta do moich. Gdy nasze wargi się tyknęły, to rozchyliliśmy je i „wymieniliśmy
się” swoim dymem, który wymieszany był razem z zapachem mięty i alkoholu. Moje
serce mimowolnie szybciej zabiło, w brzuchu zaczęły latać motylki, a w
podbrzuszu pojawiło się uczucie podniecenia. Miałam ogromną ochotę go teraz
pocałować, ale wiedziałam, że nie mogę, a nawet jeśli, to nie chciałam tutaj na
imprezie, tylko gdzieś indziej i bardziej romantyczniej.
Około drugiej w nocy
znaleźliśmy się pod apartamentem. Kręciło mi się cholernie w głowie, bo wypiłam
o kilka drinków za dużo, ewentualnie kilkanaście, zresztą co za różnica. Jak
się bawić, to się bawić, yolo i w ogóle.
- Bądź już cicho. –
szatyn przewrócił zirytowany oczami, kiedy ja potknęłam się o swoje nogi,
piszcząc przy tym na cały korytarz. Zaśmiałam się tylko z jego słów i weszłam
do środka, bo w końcu otworzył drzwi. Od razu zdjęłam szpilki i chwiejąc się,
udałam się do sypialni.
- Rozbierzesz mnie? –
mruknęłam, gdy Justin przyszedł do mnie.
- Cicho. – skarcił mnie
wzrokiem, łapiąc za biodra i kładąc na łóżko.
- No prooooszę… -
przeciągnęłam i zaśmiałam się, opuszkami palców drażniąc kark mężczyzny, gdy
pochylił się nade mną.
- Cicho – powtórzył i
musnął wargami moje czoło – Śpij. – rozkazał.
- Ale mi się nie
chce. – wydęłam dolną wargę jak małe dziecko, a wolną dłoń wsunęłam pod jego
spodnie.
- W takim razie
zamknij oczy. – westchnął. Mimo tego, że miałam na niego straszną ochotę, to
zrobiłam to, o co prosił i o dziwo zasnęłam.
___________________________________________
Rozdział pozostawiam
bez komentarza.
Mam już pomysły na
ostatnie rozdziały, ale nie mam pojęcia ile ich mi wyjdzie, max. 5 z tego co mi
się wydaje, pewnie nawet mniej, jednak szykujcie się :D
Hah, nie wiem co
jeszcze napisać :c
Aaa, już wiem - w
kolejnym rozdziale będzie też perspektywa naszego pana Biebera! <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
genialne @zxcvjklx
OdpowiedzUsuńboski <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńswietne tylko kurcze szkoda ze taka koncowka, czekam na nastepne!!;) @biebs_ilysmx
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział... dawaj szybko następny :D @Alex41789
OdpowiedzUsuńŚwietny jest <3
OdpowiedzUsuńCieszę się że tak szybko się pojawił.. Kocham ta dwójkę. Mam nadzieję że ona pojedzie z Jusem
OdpowiedzUsuńyolo i w ogóle :') kocham
OdpowiedzUsuńsmutno mi jak myślę sobie, że już niedługo koniec :(
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, jak zawsze zresztą
@piinkovaa
Świetne!!!!!!
OdpowiedzUsuńWow rozdział cudowny kocham to i czekam na nn życzę winy aniolku @kocham_biebsa
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuńświetny x
OdpowiedzUsuń@luvmyjuustin
jak zwykle bardzo mi się podobało.. ale naprawdę gratulacje, że trzymasz nas w takim napięciu.. w sumie wiem, że jak się jest po tej drugiej stronie, tzn trzeba pisać, to też jest coś takiego, że "o Jezu, już chcę napisać tą scenę, chcę im to pokazać" a Ty trzymasz się ze wszystkim, hah, mocna jesteś! :D
OdpowiedzUsuńnie wyłapuję u Ciebie błędów, także + :)
pisz kochana, pisz i pisz!
Mam prośbę.. Zajrzałabyś do mnie.. mam nowe opowiadanie i prolog.. zależy mi na szczerej opinii :)
http://the-other-side-of-us.blogspot.com/
Ściskam mocno :) ♥
Super (: czekam ns nastepne :* /tori
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam !
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńZajefajny! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńTo jest wapkrkfnkvjsnjahowejpoqwer po prostu świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńKocham to :*