Całą noc leżałam,
oglądając zdjęcia, które zrobił nam Scooter, a szczególnie te, na których był i
Justin i Drew. Przecież oni jak bliźniaki… No prawie jak bliźniaki. Justin miał
bardziej zarysowaną twarz, ogólnie wyglądał bardziej dorośle, kiedy Drew wyglądał
bardziej jak nastolatek i miał inną fryzurę.
Ustawiłam sobie
najładniejsze zdjęcie na tapetę w telefonie, a po chwili poczułam jak Justin
trąca moje ramię. Mężczyzna ziewnął, przeciągając kończyny i zaspany uśmiechnął
się do mnie. Wyglądał uroczo.
- Czemu nie śpisz? –
mruknął nieprzytomny, ponownie zamykając powieki. Zarzucił swoją rękę wokół
mojego pasa i przyciągnął moje ciało do siebie, następnie głowę opierając na
moim obojczyku. Tak, to zdecydowanie urocze.
- Nie mogłam spać w
nocy, chyba z emocji. O której mamy samolot? – zaczęłam lekko mierzwić gęste
włosy szatyna, które były rozczochrane na wszystkie strony świata.
- Dopiero jutro,
mówiłem Ci, że wylatujemy w poniedziałek. – westchnął, a dłonią przejechał po
mojej odkrytej przez kołdrę nodze.
- Panie Bieber,
wspominałam o tym, że się nie zgadzam na to. – burknęłam, a Justin uniósł
głowę. Swoimi karmelowymi tęczówkami popatrzył w moje oczy z zadziornym
uśmieszkiem na twarzy. W ogóle czasem Justin miał karmelowe, a czasem
czekoladowe tęczówki, ich kolor zmienia się pod wpływem światła i u niego
wygląda to świetnie.
- To kusi, gdy
nazywasz mnie po nazwisku. – koniuszkiem języka zwilżył swoje idealne, malinowe
wargi.
- Może taki jest mój
zamiar? – uniosłam pytająco brwi.
- Niech mnie pani nie
prowokuje, panno Benfield. – uśmiechnął się zadziornie, a czubkiem swojego nosa
przejechał po mojej szyi. Dostałam przez to gęsiej skórki, w sumie zawsze
dostawałam gęsiej skórki, gdy on mnie
dotykał.
Mężczyzna podniósł
się z łóżka, a z walizki wyjął czyste bokserki, błękitne spodenki do kolan i
biały t-shirt, po czym udał się do łazienki. Ja również wstałam z łóżka i
wyjęłam biały, koronkowy komplet bielizny oraz letnią, jasnozieloną sukienkę,
bo na dworze była przepiękna pogoda. Przebrałam się u siebie w pokoju, a gumką
do włosów, którą miałam na nadgarstku, spięłam włosy w niechlujnego koka.
Przysunęłam się bliżej lustra, które było również drzwiami mojej szafy i
popatrzyłam na swoją twarz. Oczy miałam przekrwione, prawdopodobnie od tego, że
wczoraj wypłakałam się bardziej niż w całym moim życiu, a do tego miałam doły
pod oczami przez brak snu. Westchnęłam cicho, bo wyglądałam okropnie, ale nie
miałam ochoty się dzisiaj malować, nie w taki upał. W lustrze zobaczyłam
odbicie Justina. Gdy zauważył, że się na niego patrzę, to posłał mi ciepły
uśmiech, więc ja również się uśmiechnęłam.
- Naprawdę chcesz
pojechać ze mną do taty? – spytałam, żeby przerwać ciszę pomiędzy nami.
- Pewnie – odparł
uśmiechnięty – Ale nie jest straszny, co? – dodał po chwili, a ja odwróciłam się
w stronę mężczyzny.
- Jestem typową
córeczką tatusia. – uśmiechnęłam się zadziornie, dając tym samym do
zrozumienia, że mój tato każdego mojego chłopaka wypytuje o różne rzeczy,
ostrzega go i takie tam. Oczywiście nie mam zamiaru mówić mu, że Justin to mój
chłopak, ale on zawsze sobie coś wymyśli.
- O Jezu… - burknął
nieco przerażony szatyn, a ja się zaśmiałam z jego reakcji.
- Spokojnie, mój tato
to najukochańszy mężczyzna na świecie, naprawdę. Polubisz go. Chodź, pójdziemy
na śniadanie. – powiedziałam i oboje zeszliśmy na dół. Mama właśnie robiła
naleśniki, ale zauważyłam, że nie dała talerzy i sztućców, dlatego postawiłam
wszystkie potrzebne naczynia na stół w jadalni, a oprócz tego Nutellę, miód,
dżem truskawkowy i syrop klonowy oraz sok pomarańczowy do popicia. Po chwili na
dół zeszła Cassie i mama weszła do środka z talerzem, na którym był stos
naleśników. Usiedliśmy wszyscy do stołu. Ja wzięłam sobie dwa naleśniki, jeden
z Nutellą, a drugi z dżemem, a następnie zaczęłam się zajadać.
- Jak było na koncercie?
– spytała mama, również konsumując swoje śniadanie.
- Dobrze. – posłałam
jej ciepły uśmiech, a rodzicielka westchnęła zrezygnowana.
- I co, tylko tyle?
Było tylko dobrze? – popatrzyła na mnie podejrzliwie.
- Było wspaniale,
nawet bardziej niż wspaniale. Najpierw rozmawiałam chwilę ze Scooterem, do tego
widziałam dużo osób z Team’u Drew’a, a potem zaczął się koncert. Byłam zaraz za
sceną i to wszystko wyglądało świetnie, naprawdę. Potem zostałam wybrana jako
One Less Lonely Girl, ale Drew zamiast tego śpiewał Hold Tight i o Boże,
dotknęłam jego ust – gadałam jak nakręcona, ale w tym momencie, gdy to
wypowiadałam, to przerwałam, bo Justin odchrząknął głośno. Popatrzyłam na niego
zdezorientowana, po chwili kontynuując. – Potem zaśpiewał jeszcze kilka piosenek,
a gdy koncert się skończył, to przyszedł do mnie i zaczął rozmawiać z Justinem,
i ze mną, i się do niego przytuliłam, i w ogóle – wzięłam oddech – A do tego
mam całą komórkę zaspamowaną zdjęciami z nim. – w końcu skończyłam. Wzięłam
łyka soku i ponownie zaczęłam jeść, kiedy przypomniała mi się jeszcze jedna
rzecz. – Do tego w nocy Drew zaobserwował mnie na Twitterze. – uśmiechnęłam się
szeroko.
- Ale Ci zazdroszczę.
Też bym tak chciała spotkać One Direction. – westchnęła Cassandra, podpierając
głowę na łokciu.
- Przecież byłaś na
ich koncercie jakiś czas temu. – zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na moją
siostrę uważnie.
- Tak, wiem, ale to
nie to samo. Nie spotkałam ich, nie rozmawiałam z nimi, nie mam z nimi zdjęcia.
– ponownie zaczęła jeść swoje jedzenie. Nie odpowiedziałam jej już, sama
chciałam dokończyć śniadanie, bo byłam strasznie głodna. Moja siostra zawsze
wolała One Direction i nie miałam jej tego za złe, bo nie była typem fanek,
które obrażają Drew’a. Tolerowała go, nawet słucha jego piosenek, tak samo jak
ja czasem słucham piosenek 1D, jednak oni nie są moimi idolami.
Po zjedzeniu Justin
poszedł na górę, sama nie wiem po co, a ja zostałam na dole z mamą i siostrą.
- Wiesz, Justin
przebukował nam bilety, więc jednak pojadę dzisiaj do taty. – powiedziałam do
mamy i zaczęłam pomagać jej w wynoszeniu rzeczy z jadalni do kuchni.
- Wspaniały pomysł…
Ale to znaczy, że nie przyjedziesz potem się pożegnać? – spytała, cicho
wzdychając, a w tym samym momencie na górę poszła też Cassie.
- Przyjadę, bo i tak
musimy wrócić na lotnisko, to przy okazji wpadnę na chwilę się pożegnać. –
musnęłam jej policzek i sama udałam się na górę. Na korytarzu Cassandra i
Justin rozmawiali, śmiejąc się, wyglądało to tak jakby flirtowali ze sobą. Nie
dziwię się, Cassie jest bardzo ładna, a Justin cholernie przystojny, to
logiczne, że się sobie podobają, chociaż to nie zmienia faktu, że uczucie
zazdrości kłuje moje serce i nic nie mogę na to poradzić.
Wyminęłam tę dwójkę i
weszłam do swojego pokoju. Zaczęłam wszystko pakować z powrotem do walizki, w
tym kosmetyki i tego typu rzeczy. Po kilku minutach skończyłam, bo nie było
tego dużo. Położyłam się na łóżku i włożyłam mój telefon do ładowarki, po czym
przymknęłam powieki, próbując chociaż przez godzinę się zdrzemnąć przed pojechaniem
do taty, bo nie chciałam, spać za kierownicą i nie chciałam też, żeby Justin
prowadził. To znaczy chciałam, ale sama tak dawno nie prowadziłam i stęskniłam
się za tym, a poza tym on i tak nie znał drogi.
Próbowałam zasnąć,
ale nie mogłam przez ich rozmowę oraz śmiechy na korytarzu.
- Justin? –
powiedziałam głośniejszym tonem niż zwykle, żeby mnie usłyszał, ale chyba
jednak nie słyszał. – Justin? – powtórzyłam głośniej, ale mężczyzna zignorował
mnie, bo byłam w stu procentach pewna, że mnie słyszał. – Justin? – powtórzyłam
po raz ostatni, ale ponownie mnie zignorował, dlatego podniosłam się i
zamknęłam drzwi, następnie kładąc się na łóżku, jednak to nie było już to samo.
Chyba każdy zna to uczucie, gdy się dobrze ułoży, ale musi coś zrobić, i jak
wraca, to już zupełnie inaczej się leży. Cóż, nie miałabym tego uczucia, gdyby
Justin po prostu zamknął drzwi, bo i tak stał na korytarzu, no ale bez łaski.
Położyłam się na
boku, twarzą do ściany i zamknęłam powieki, próbując zasnąć, ale nie udawało mi
się to. Co chwila się przekręcałam, wierciłam aż w końcu się rozbudziłam.
Warknęłam cicho sama do siebie i wzięłam komórkę. Minęło półgodziny od kiedy
ostatnio sprawdzałam zegarek, nie opłacało mi się już męczyć z uśnięciem.
Podniosłam się z łóżka i poprawiłam swoją sukienkę, która nieco się pogniotła.
Włosy rozpuściłam i przeczesałam palcami, gumkę wsuwając na nadgarstek, bo kok
i tak się rozwalił. Westchnęłam i wyszłam z pokoju, ale na korytarzu nie było
już Justina i Cassie, za to usłyszałam ich śmiechy w jej pokoju. Zapukałam do
drzwi, a kiedy nastała cisza, to postanowiłam wejść.
- Dobra, to ja jadę,
Justin. Cześć i pa Cassie. – wymusiłam uśmiech, a mężczyzna popatrzył na mnie
zdezorientowany.
- Przecież mówiłem
Ci, że jadę z Tobą, o co Ci chodzi? – Justin uniósł swój ton głosu.
- Po prostu widzę, że
dogadujesz się dobrze z moją siostrą, więc chyba wolisz zostać tutaj niż jechać
ze mną do taty. – wzruszyłam ramionami, a mężczyzna podniósł się ze swojego
miejsca i podszedł do mnie.
- Jadę z Tobą, teraz.
– warknął. Cholera, zdenerwował się, nie lubiłam go takiego. Posłusznie go
wyminęłam i pożegnałam się z Cassie uściskiem, bo prawdopodobnie jutro będzie w
szkole i nie zdążę się z nią pożegnać. Następnie wyszłam z jej pokoju, a ze
swojego wyjęłam walizkę i zniosłam ją na dół. Pożegnałam się z mamą, tak samo
jak Justin, a następnie udaliśmy się do samochodu. Usiadłam szybko na miejscu
kierowcy, póki mężczyzna wrzucał nasz bagaż do bagażnika. Włożyłam kluczyki do
stacyjki i włączyłam samochód, ale nie wyjeżdżałam, czekałam aż Justin
wsiądzie. Gdy to zrobił, to wyjechałam na główną drogę.
- Nie bądź zazdrosna
o taką głupotę. – warknął, a ja przewróciłam teatralnie oczami, kierując się na
obwodnicę.
- Ja zazdrosna o coś
takiego? Bzdura. – prychnęłam, tym samym kłamiąc, i włączyłam radio.
Pieprznięty hipokryta, sam wczoraj był zazdrosny, gdy przytulałam się z jego
kuzynem.
- Nie udawaj, shawty,
dobrze wiem, kiedy kłamiesz. – czułam jak patrzy się na mnie intensywnie, ale starałam
się to ignorować. Zanim wyjechałam na autostradę, to zjechałam na stację
benzynową, bo wiedziałam, że nie starczy nam paliwa.
- Nieważne. Zatankuję
i idę sobie kupić jakiegoś batona na rozbudzenie, bo czekolada pobudza. Też coś
chcesz? – spytałam, jednak on pokiwał przecząco głową. Wyszłam z samochodu,
zatankowałam i kupiłam sobie Twixa. Zapłaciłam za batonika i paliwo, po czym
wróciłam do samochodu, jednak nie mogłam usiąść na moim wcześniejszym miejscu,
bo Justin je zajął.
- Co Ty robisz? - spytałam
po otworzeniu drzwi od strony Justina.
- Nie będziesz
prowadzić, przecież Ty zaraz zaśniesz, a poza tym to facet powinien prowadzić. –
skarcił mnie spojrzeniem, a ja przewróciłam teatralnie oczami i wsiadłam od
drugiej strony. Batonika wrzuciłam do schowka, bo nie miałam na niego ochoty.
Zapięłam pas i oparłam głowę o szybę, a Justin wyjechał na autostradę.
- Nie wiesz, gdzie
zjechać. – burknęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Nie wiem, ale zaraz
mi powiesz. – uśmiechnął się zadziornie, a w po jego oczach przeszedł ten
łobuzerski błysk.
- A co, jeśli nie? –
uniosłam pytająco brwi.
- Jeśli mi nie
powiesz teraz, to zaraz to zrobisz. – zerknął na mnie i położył dłoń na
wewnętrznej stronie mojego uda. Zaczął sunąć ręką do mojej kobiecości, aż
wsunął dłoń pod moje majtki.
- Justin, Ty
prowadzisz, przestań. – próbowałam wyjąć jego rękę, ale nie mogłam, bo się
zaparł.
- I co z tego? – na
jego ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek. Zaczął palcami masować moją
łechtaczkę, cały czas uważnie kierując. Skłamałabym, jeśli bym powiedziała, że
mi się to nie podobało, ale nie chciałam jutro leżeć w kostnicy.
- Za jakieś
półgodziny zjedź na zjazd 639, a potem cały czas prosto aż wjedziemy w małe
miasteczko. – westchnęłam zrezygnowana i w końcu wyjęłam jego dłoń spod moich
majtek.
- Grzeczna
dziewczynka. – po raz kolejny uśmiechnął się zadziornie i przyśpieszył,
wymijając tym samym inne samochody. Westchnęłam cicho i zagryzłam dolną wargę.
Palcami zaczęłam wystukiwać rytm piosenki o moje udo, przy okazji podśpiewując
cicho pod nosem.
Nim się obejrzałam,
już byliśmy w miasteczku, w którym mieszkał mój tato, od kiedy rodzice się
rozwiedli. Tak naprawdę kiedyś był to nasz domek letniskowy, ale leży tak
blisko Atlanty, że tacie nie chciało się kupować domu lub mieszkania w centrum.
Oprócz tego mamy też drugi domek letniskowy w Miami, do którego jeździmy lub
lecimy najczęściej w wakacje lub w inne ferie.
- Więc gdzie teraz? –
spytał Justin, tym samym wybijając mnie z rozmyślania.
- Na następnym
skrzyżowaniu w prawo. – uśmiechnęłam się delikatnie do mężczyzny. Pomyśleć, że
zostało nam tylko cztery dni. Tak szybko to zleciało, i jeśli miałam być
szczera, to nie chciałam tego kończyć. Nie chciałam wracać do pracy, a co
najgorsze, to nie chciałam żegnać się z moim, jak na razie, panem Bieberem, tym
chodzącym ideałem.
- I? – zapytał, bo
skręcił.
- Ostatni dom po
prawo. – rozpięłam pas, bo byliśmy parę metrów od domu. Po chwili Justin
zaparkował, a ja wyszłam z samochodu, biorąc ze sobą torebkę. – Zostaw to,
potem wrócimy po walizkę. – powiedziałam, widząc, że szatyn kieruje się do
bagażnika. Skinął jedynie głową i poszedł ze mną do drzwi. Niepewnie zapukałam,
sama nie wiem czemu, bo przecież mogłam po prostu wejść do środka, no ale dawno
mnie tu nie było, więc może dlatego. Po chwili drzwi uchyliły się, a przede mną
stanął 45-letni mężczyzna, inaczej zwany moim tatą. Otworzył usta ze
zdziwienia, ale zaraz po tym przytulił mnie z całej siły do siebie, co ja
oczywiście odwzajemniłam. Cholernie się za nim stęskniłam, bo jego również tyle
nie widziałam.
- Skarbie, co Ty tu
robisz? Jak Ty wyładniałaś, chyba się zakochałaś, bo promieniejesz. –
uśmiechnął się szeroko, ilustrując mnie całą podejrzliwym wzrokiem. Okej, jeśli
promienieję, nie mając na sobie ani grama makijażu i po nie spaniu przez całą
noc, to to musi być jakiś znak, ale ja nie jestem przecież zakochana… Prawda?
- Oh, tato. –
machnęłam ręką, ponownie się w niego wtulając, jednak po chwili odsunęłam się
od niego i popatrzyłam na Justina.
- A Ty to…? – uśmiech
ojca zniknął, zaczynając wzrokiem wypalać dziurę w Bieberze.
- Justin Bieber, miło
mi. – mężczyzna odpowiedział niepewnie i wyciągnął dłoń w stronę taty.
- Hugh Benfield –
uścisnął dłoń szatyna, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech – Słyszałem o
Tobie wiele rzeczy, Twój ojciec opowiadał mi o Tobie w samych superlatywach.
Wejdźcie do środka. – uśmiechnął się do nas, a my posłusznie weszliśmy. Chwila,
chwila, od kiedy mój tato zna ojca Justina? Najpierw moja siostra, teraz on, to
przerażające.
- Od mojego ojca? – uniósł
pytająco brwi.
- Tak, zdarzyło nam
się pracować w różnych poważnych prawniczych sprawach. – wzruszył ramionami i zamknął
za nami drzwi.
__________________
Rozdział nudny jak nie wiem, ale nie przejmujcie się, bo następny będzie dłuższy i będzie się w nim działo duuuużo więcej : >
Pamiętajcie o komentowaniu, bo liczba czytelników wzrasta, ale komentarzy maleje...
25 komentarzy = następny rozdział
Rozdział wspaniały jak zawsze jak ja wytrzymam do nn rozdziały ;*
OdpowiedzUsuńCudowny :((
OdpowiedzUsuńuwielbiam
OdpowiedzUsuńSWUETNY @biebs_ilysmx
OdpowiedzUsuńWOW!! Swietny rozdzial... czekam na nastepny @Alex41789
OdpowiedzUsuńGenialny asdjdgexcsb
OdpowiedzUsuńwooooow super! *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :))
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co ojciec Jusa mówił o nim, że był taki poważny gdy go zobaczył. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdzial wgl sadze ze masz dużo talentu co do pisania :**
OdpowiedzUsuńŚwietny jest a najlepsza akcja w aucie haha :P
OdpowiedzUsuńjeny kocham kocham kocham.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdzial <3 przeczytalam dzisiaj cale opowiadanie i nie moglam sie oderwać :* juz sie nie mogę doczekac następnego <3
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny i nie mogę się doczekać nn mam nadzieje że mam nadzieje że w następnym rozdziele jeszcze bardziej mnie zaskoczysz :D
OdpowiedzUsuńżyczę weny aniołku
@kocham_biebsa
Aaa kocham to <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i rozdzial jest swietny <3
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńRozdzial jest naprawdę świetny ale najbardziej nie mogę doczekac jego rozmowy z jej tata<3 haha mam nadzieje ze jeszcze dzisiaj będzie te 25 komentarzy :**
OdpowiedzUsuńGenialny <3 czekam na następnego :)
OdpowiedzUsuńOMG ! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńSuper kocham next
OdpowiedzUsuńcztery dni, omg :( @zxcvjklx
OdpowiedzUsuńI love you za ten rozdzial :**
OdpowiedzUsuńWybacz, ze piszę z anonima..
OdpowiedzUsuńrozdział mi się bardzo podobał! uwielbiam ich, uwielbiam Justina, coooraaaz bardziej ♡♥ nie komentuję każdego Twojego rozdziału, bo czasem czytam je w szkole na przerwie czy na matmie ;D a później zapominam skomentować.. wiem, jak to pomaga i z góry przepraszam Cię..
ale jesteś naprawdę cudowna, dobrze Ci idzie, uwielbiam czytać Twojego blogak doskonale przenosisz czytelnika w inny świat. Jedna rzecz, która mi nie gra to, ze Cass powiedziała mamie, że wróci się pożegnać, gdy będą wracać od jej ojca, a gdy wychodziła juz z Justinem to napisałaś, ze oboje pożegnali się z jej mamą.. taka mała uwaga ;)
pozdrawiam ciepło :*
●mi illumini●
Nie ma problemu, najważniejsze jest to, że czytasz!
UsuńBtw, kocham te Twoje długie komentarze <3
Co do tej uwagi, to chodziło mi o to, że pożegna się tak naprawdę, gdy wróci od jej ojca, a teraz pożegnała się tak tylko no wiesz "pa, do zobaczenia", hahah :D
Super rozdział. Wcale nie był nudny! Według mnie - ideał. Ja chcę, żeby oni byli razem... no ;-;. Kocham to opowiadanie i ciebie za to,że je piszesz :D. Czekam niecierpliwie na next!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Autorka DARK :D
kiedy następny <3 bo te jest bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńEj no kiedy dodasz nn ?
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńKocham cie!!! CZEKAM NA KOLEJNY hdhdisbdjwoxbajdbur <3333
OdpowiedzUsuń